godzina 07.00 – autokar
Okazało
się, że nie jedziemy bezpośrednio do Czarnogóry. Jeden autokar podwiezie nas do
innego miasta, a tam przesiądziemy się do drugiego, który pojedzie w wakacyjne
strony. Poinformował nas o tym gburowaty kierowca, który jest stuprocentowym
stereotypowym kierowcą autobusu: jest niemiły dla pasażerów, nienawidzi swojej
pracy, ma wąsa, słucha podczas jazdy disco polo, pali papierosy wewnątrz
pojazdu. Dodatkowo prowadzi mając na nogach wysłużone klapki Kuboty. Niezły
początek.
godzina 10.00 – drugi autokar
Przesiadka
poszła w miarę sprawnie, więc spokojnie jedziemy dalej. Na szczęście autokar do
Czarnogóry prowadzą sympatyczniejsi ludzie, którzy budzą odrobinę zaufania.
Jeszcze nie zaczynam irytować się tym nieustannym siedzeniem, ale i na to
przyjdzie czas.
godzina 14.00 – Słowacja
To
dziwne, ale podczas większości podróży na wakacje autokar zatrzymuje się w tym
samym barze na Słowacji. Sam nie wiem ile razy jadłem w tym miejscu. Nie było
mnie tu już od jakiś dwóch albo trzech lat, ale w tym czasie nic nie uległo
zmianie. Nawet kiczowate obrazy wiszą dokładnie w tych samych miejscach. Zawsze
zamawiałem opiekany ser i postanowiłem kontynuować tradycję. W Polsce za bardzo
nie można zjeść takiej potrawy, a jest całkiem smaczna!
godzina 20.00 – autokar
Sam
już nie wiem w jakim kraju jesteśmy, straciłem rachubę. Wiem za to, że właśnie
postanowili uraczyć nas filmem. Puścili „Dublerów” i przypomniałem sobie
dlaczego nie oglądam polskich filmów. Tragedia. Wolałbym już nic nie oglądać.
Podsumowanie
dnia: Na siedząco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz