czwartek, 1 sierpnia 2013

Dzień 172 – 27.07.2013



godzina 09.00 – Rafailovici
            Przywykłem już do naszej malutkiej miejscowości, w której nie ma zasięgu, a Internet kosztuje dwanaście złoty za godzinę w plażowej kafejce. Powietrze pachnie aromatem morza, ryb i różowych kwiatów porastających wszystkie okoliczne drzewa. Jedynym hałasem jest cykanie cykad, wyglądających jak gigantyczne koniki polne. Cisza i całkowity spokój. Nie jest mi jednak dane dzisiaj nacieszyć się tym wszystkim. Sławka i Ariel namówili nas na pieszą wycieczkę pod Wyspę Świętego Stefana.

godzina 11.00 – plaża pod Wyspą Świętego Stefana
            Dotarliśmy do celu. Spacer trwał ponad godzinę, prowadził przez las, miasto, a potem dzielnicę pełną luksusowych hoteli i plaż, na które wstęp kosztował siedemdziesiąt pięć euro. My jesteśmy jednak na darmowej plaży tuż obok wyspy, na którą nie mamy wstępu (ochrona przegna każdego, kto spróbuje chociaż przejść prze most prowadzący ku murom obronnym). Muszę przyznać, że spacer był katorgą, jednak jest tu tak fantastycznie, że warto było przyjść. Plaża jest piaszczysta, a pobliska Wyspa wywołuje specyficzną aurę.

godzina 12.00
            – Właśnie zrozumiałam, że jestem stworzona do życia w luksusie – westchnęła Sławka. – Szkoda, że nie odkryłam tego trzydzieści lat temu.
– Lepiej późno niż wcale – dodał jej mąż.
– Wcale nie, w pewnym sensie zmarnowałam sobie życie.
– Może spotkamy tu jakaś Madonnę albo inną gwiazdę lub bogaczkę, która wyjdzie za mnie. Wtedy obiecuję, że pomogę ci żyć w luksusie – zażartowałem.
– Ach, jesteś za stary dla Madonny, masz prawie dwadzieścia cztery lata – odparła Sławka. – Nie ma już dla mnie szans na życie w luksusie!

godzina 13.00
            Widzieliśmy jakąś celebrytkę! Nie wiem kim była, bo stała zbyt daleko, a powiększenie za pomocą aparatu nie przynosiło efektów. Kobieta z dwójką dzieci wyszła z Wyspy w otoczeniu służby: jedna osoba po każdej możliwej stronie. Następnie podjechała czarna limuzyna i podbiegło kilku ludzi z aparatami. Kobieta zrobiła sobie z nimi zdjęcia, po czym weszła do samochodu razem ze swoimi pociechami. Obsługa przyniosła jej kilka srebrnych tac z jedzeniem. Pojazd ruszył, a obsługa żegnała kobietę machając. Najgorsze, że nie mam pojęcia kim była owa kobieta. Może jakąś miejscową gwiazdą?     

godzina 24.00 – balkon
            Tradycyjnie pijemy na balkonie z Sławką i Arielem. Wycieczka na Wyspę wymęczyła nas wszystkich, tak więc po powrocie i zjedzeniu obiadu wszyscy zapadliśmy w zdrowy sen. Po przebudzeniu poszliśmy zapolować na Jelenia.
– Dlaczego wszyscy sąsiedzi znowu śpią? – spytała zdziwiona mama.
– Kochana,  po prostu jesteśmy zbyt atrakcyjnie dla mężów i żony nie pozwalają im otwierać balkonów – wyjaśniła Sławka.

Podsumowanie dnia: Bogactwo, luksus i sława.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz