godzina 09.00 – Rafailovici
Przywykłem
już do naszej malutkiej miejscowości, w której nie ma zasięgu, a Internet
kosztuje dwanaście złoty za godzinę w plażowej kafejce. Powietrze pachnie aromatem
morza, ryb i różowych kwiatów porastających wszystkie okoliczne drzewa. Jedynym
hałasem jest cykanie cykad, wyglądających jak gigantyczne koniki polne. Cisza i
całkowity spokój. Nie jest mi jednak dane dzisiaj nacieszyć się tym wszystkim.
Sławka i Ariel namówili nas na pieszą wycieczkę pod Wyspę Świętego Stefana.
godzina 11.00 – plaża pod Wyspą Świętego Stefana
Dotarliśmy
do celu. Spacer trwał ponad godzinę, prowadził przez las, miasto, a potem
dzielnicę pełną luksusowych hoteli i plaż, na które wstęp kosztował
siedemdziesiąt pięć euro. My jesteśmy jednak na darmowej plaży tuż obok wyspy,
na którą nie mamy wstępu (ochrona przegna każdego, kto spróbuje chociaż przejść
prze most prowadzący ku murom obronnym). Muszę przyznać, że spacer był katorgą,
jednak jest tu tak fantastycznie, że warto było przyjść. Plaża jest
piaszczysta, a pobliska Wyspa wywołuje specyficzną aurę.
godzina 12.00
–
Właśnie zrozumiałam, że jestem stworzona do życia w luksusie – westchnęła
Sławka. – Szkoda, że nie odkryłam tego trzydzieści lat temu.
– Lepiej późno niż wcale – dodał jej mąż.
– Wcale nie, w pewnym sensie zmarnowałam sobie
życie.
– Może spotkamy tu jakaś Madonnę albo inną gwiazdę
lub bogaczkę, która wyjdzie za mnie. Wtedy obiecuję, że pomogę ci żyć w
luksusie – zażartowałem.
– Ach, jesteś za stary dla Madonny, masz prawie
dwadzieścia cztery lata – odparła Sławka. – Nie ma już dla mnie szans na życie
w luksusie!
godzina 13.00
Widzieliśmy
jakąś celebrytkę! Nie wiem kim była, bo stała zbyt daleko, a powiększenie za
pomocą aparatu nie przynosiło efektów. Kobieta z dwójką dzieci wyszła z Wyspy w
otoczeniu służby: jedna osoba po każdej możliwej stronie. Następnie podjechała
czarna limuzyna i podbiegło kilku ludzi z aparatami. Kobieta zrobiła sobie z
nimi zdjęcia, po czym weszła do samochodu razem ze swoimi pociechami. Obsługa
przyniosła jej kilka srebrnych tac z jedzeniem. Pojazd ruszył, a obsługa
żegnała kobietę machając. Najgorsze, że nie mam pojęcia kim była owa kobieta.
Może jakąś miejscową gwiazdą?
godzina 24.00 – balkon
Tradycyjnie
pijemy na balkonie z Sławką i Arielem. Wycieczka na Wyspę wymęczyła nas
wszystkich, tak więc po powrocie i zjedzeniu obiadu wszyscy zapadliśmy w zdrowy
sen. Po przebudzeniu poszliśmy zapolować na Jelenia.
– Dlaczego wszyscy sąsiedzi znowu śpią? – spytała
zdziwiona mama.
– Kochana, po
prostu jesteśmy zbyt atrakcyjnie dla mężów i żony nie pozwalają im otwierać
balkonów – wyjaśniła Sławka.
Podsumowanie
dnia: Bogactwo, luksus i
sława.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz