godzina 09.00 – bar na Słowacji
Znowu
jesteśmy w tym samym barze na Słowacji. Mimo, że mamy godzinę dziewiątą rano
nie mam zamiaru łamać swojej tradycji i znowu zjem opiekany ser. Obiad na
śniadanie nie jest wcale takim złym pomysłem! Zwłaszcza, jeśli poprzednim
ciepłym posiłkiem był hamburger kupiony jeszcze w Czarnogórze przed wejściem do
autokaru.
godzina 15.00 – stacja benzynowa
Liczyłem,
że o szesnastej będę w domu, tymczasem stoimy na stacji benzynowej i czekamy na
autokar z Bułgarii, dopiero wtedy nasz ulubiony gburowaty kierowca zawiezie nas
do naszego miasta. Pech chce, że wycieczka z Bułgarii ma spore opóźnienie.
Podróż miała trwać dwadzieścia cztery godziny, a nie ponad trzydzieści! Mam dość,
chce do domu!
godzina 19.00 – mieszkanie
W
końcu dom! Mogę porządnie się wykąpać, zjeść coś ciepłego, a potem umrzeć z
popod różowego zmęczenia! Właściwie jestem po wakacjach jeszcze bardziej
zmęczony, niż przed nimi, ale było świetnie. Jest mi też przykro, że prawdopodobnie
więcej nie zobaczę Sławki, Ariela, Eweliny z rodziną. Urok wakacyjnych znajomości
jest taki, że kończą się razem z wakacjami. Powrót do codziennego życia pełnego
obowiązków i problemów skutecznie utrudnia utrzymanie kontaktu z ludźmi poznanymi
na wakacjach.
godzina 20.00
Nie
mam siły nawet na zrzucenie zdjęć z aparatu na komputer. Napisałem jedynie
krótkie wiadomości do znajomych, że jestem już w kraju. Opowiem im wszystko w
późniejszym czasie, teraz idę spać. Jutro zaczynam praktyki, przyda się chociaż
odrobina snu.
Podsumowanie
dnia: Wszędzie dobrze, ale w
domu najlepiej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz