godzina 11.00 – biuro
Klimatyzacja mnie zabije. Mam okropny kaszel i
katar, a do tego lekki stan podgorączkowy. Na domiar złego od dwóch godzin
próbuję się dodzwonić do dziekanatu. Oczywiście nikt nie odbierał telefonu, a
zależy mi na jak najszybszej rozmowie. I tak jestem już okropnie zdenerwowany.
W końcu usłyszałem znudzony głos w słuchawce.
– Słucham.
– Dzień dobry, chciałem się dowiedzieć czy istnieje
możliwość przeniesienia się ze studiów dziennych na zaoczne? – spytałem.
Usłyszałem odpowiedź potwierdzającą, a także
zostałem zasypany masą dodatkowych pytań na temat kierunku, specjalności,
liczby ukończonych semestrów.
– Tak więc, musiałby pan wziąć urlop dziekański na
jeden semestr, napisać podanie o przeniesienie, następnie nadrobić różnice
programowe, ponieważ pana specjalności nie ma w trybie niestacjonarnym. No i
studia magisterskie zaoczne trwają cztery semestry, w pana przypadku byłby to
trzy semestry zaczynając od lutego.
Przeanalizowałem usłyszane słowa i zapisałem
najważniejsze informacje.
godzina 12.00
–
Co ty taki zestresowany? – spytali ludzie z mojego boksu.
– Och, po prostu jeśli przejdę na zaoczne zrobię
magistra za dwa lata. Jestem zapisany w kolejce do rozmowy z dyrektorem, żeby
powiedzieć mu co się dowiedziałem. Spróbuje zasugerować, żeby zacząć wszystko
za pół roku. Zrobiłbym dziennie studia. Został tylko jeden trudny semestr, na ostatnim
prawie nie ma zajęć.
– To ma sens, może dyrektor zgodzi się na taki
układ.
godzina 14.30
W
końcu zadzwoniono, że dyrektor ma chwilę czasu. Jestem tak okropnie
zestresowany, że ledwo potrafię mówić bez zająknięcia.
– Witam panie Adrianie – przywitał dyrektor. –
Proszę na chwilę wejść za te drzwi, a potem wpaść do mnie – poinstruował.
godzina 14.35
Za
drzwiami siedział główny prezes. Chciał po prostu mnie zobaczyć i oficjalnie
powitać. Rozmowa była króciutka, bardzo rzeczowa i oficjalna. Nie wiem jak
wypadłem, byłem znowu całkowicie nieprzygotowany. Chyba lubią tutaj zaskoczonych
ludzi stawiać przed kolejnymi stresującymi sytuacjami.
godzina 14.55
Dyrektor
zgodził się na moją propozycję! Uznał, że magister za dwa lata to trochę zbyt
długi okres czasu, a jeśli zacznę pracę za pół roku to firmie nie stanie się
nic złego. Za to moja obecna praktyka potrwa do końca września.
godzina 15.45 – samochód
Razem
z Karoliną, Pawłem, Martyną, Bogdanem, Danielem oraz Agnieszką (siostra
Karoliny) i jej chłopakiem jedziemy do Patryka. Zaprosił nas na dwa dni.
Wziąłem w biurze wolne na ten dzień już na samym początku, więc nie będzie
kłopotów. Teraz stoimy w okropnym korku i przeklinamy godziny szczytu. Czuje
się fatalnie przez klimatyzacyjne przeziębienie ale jestem przeszczęśliwy.
Podsumowanie
dnia: Wielkie nadzieje.
Łał, gratulacje!. Więc jest jeszcze szansa dostać niezłą pracę po studiach w tych czasach... super!
OdpowiedzUsuńDziękuje xd Chyba jest jeszcze taka szansa xd Niedawno podobnie miała moja znajoma z LO, też była na praktykach i zaproponowali jej pracę (a nawet zatrudnili jedną z kilku osób, które poleciła). Śmiem podejrzewać, że jest to możliwe ale tylko w ogromnych korporacjach - jej firma jest jedną z największych (o ile nie największą) na świecie, która zajmuje się tamtą branżą, a moje biuro też nalezy do czołówki w tym kraju, wiec może gdzieś tutaj tkwi sekret dostania pracy po praktykach.
Usuń