godzina 12.00 – mieszkanie
–
Jak było wczoraj w górach? – spytałem Karoliny.
– A fajnie bardzo. Pogoda idealna w góry. Nie za
ciepło, nie za zimno. Wszystko jak najbardziej w porządku. Jedynie ludzie
działali na nerwy.
– To znaczy?
– No szliśmy po miasteczku i nie byliśmy pewni,
gdzie zaczyna się szlak. Spytaliśmy jakiś turystów.
– No i? – dopytywałem się.
– No pokazali nam gdzie mamy iść, ale stwierdzili,
że nie mamy po co tam iść, bo na górze nie znajdziemy niczego ciekawego, a na
domiar złego trzeba wziąć własne napoje na całą drogę. Co oni chcieliby na tym
szczycie? – odparła.
– Hm, chociaż jakiś supermarket – zażartowałem.
– Dokładnie! Ludzie jadą w góry, żeby pójść do
knajpy, napić się piwa, najeść i wrócić. Najlepiej jeszcze na szczyt podjechać
kolejką, a dopiero tam zrobić imprezę. Pojechać w szpilkach i japonkach, żeby
też trochę ponarzekać na kamienie i nierówną drogę.
– Haha, typowe – śmiałem się.
– To wcale nie jest zabawne! To przerażające!
godzina
17.45 – pub
W
towarzystwie Radka i Marka udaliśmy się do pobliskiego pubu. Mamy dzisiaj
święto, więc nic innego nie jest otwarte, a to spowodowało tłum ludzi. Na
szczęście znaleźliśmy jeszcze jakiś wolny stolik. Opowiedziałem o wszystkim, co
wydarzyło się w czasie praktyk. Nagle zaniemówiłem patrząc na osobę, która
machała do mnie.
– Co się stało? – spytali jednocześnie Radek i
Marek, którzy siedzieli tyłem do owej osoby.
– O kurwa. Nie zgadniecie kto tu jest – wymamrotałem
zaskoczony, jednak zanim zdążyli cokolwiek powiedzieć podeszła do nas
koleżanka, z którą chodziliśmy do jednej klasy w ogólniaku.
– Adrian, Radek, Marek! Ale miło was widzieć! –
przywitała się.
Teraz cała nasza trójka przeżywała ciężki szok.
Kompletnie nie spodziewaliśmy się spotkać kogoś, kto obecnie mieszka na drugim
końcu kraju. Dodatkowym zaskoczeniem było to, jak bardzo zmieniła się od
skończenia liceum. Zmieniła z wyglądu – niestety na gorsze. Kiedyś mogła zaimponować
świetną figurą, teraz mogłaby zaimponować jedynie tym jak dużo potrafi zjeść. Tragedia.
– Tak, ciebie też – wymamrotał Radek.
– Jestem tu z koleżanką, dosiądziemy się do was! – zaproponowała.
Wymownie spojrzeliśmy po sobie. Wciąż pamiętaliśmy jaka
była w czasach szkoły średniej – dziwna, działająca na nerwy, przemądrzała i kochająca
opowiadać obleśne rzeczy.
godzina 18.00
Dziewczyny dosiadły się do nas. Zamówiły ogromną pizzę,
co akurat wcale mnie nie zdziwiło. Dlaczego zawsze ludzie z poważną nadwagą jedzą?
A potem będą narzekać na problemy zdrowotne.
– No i on najbardziej lubi jeść te tasiemce, które są
w rybach – opowiadała nasza znajoma.
Popatrzyłem na Marka, który miał minę, jakby chciał puścić
pawia. Uśmiechnąłem się do niego w sposób wyrażający „tak, z charakteru nic się
nie zmieniła”.
– Już kończysz studia? – spytałem.
– Tak!
– Prace jakąś masz na oku? – spytał Radek.
– Tak, pracuję w Greenpeace. Niedawno zrobiliśmy super
akcje i wbiegliśmy na chłodnie kominową w jednej z elektrowni – odparła z dumą.
– To dobrze, że lubisz swoją pracę – przyznał Radek.
Stwierdziłem, że nasza znajoma zdecydowanie pasuje do
tej bandy oszołomów, która zwana jest Greenpeace. Nie można jej zarzucić braku inteligencji,
ma cholernie bystry umysł, ale całkowicie pokręcone spojrzenie na świat.
godzina 19.45 – mieszkanie
Szybko
zakończyliśmy nasze przypadkowe spotkanie. Z jednej strony miło spotkać kogoś, kogo
nie widziało się tyle lat, z drugiej wcale mnie nie dziwi, że nie mamy z sobą kontaktu.
Ludzie jednak się nie zmieniają, no może tylko z wyglądu.
Podsumowanie dnia:
Przypadkowe spotkanie.
Oststnio na wrocławskim rynku zaczepił mnie jakis gościu z Greenpeacu właśnie. 'Niestety' nie mogłem poswięcić mu chwili, bo byłem umówiony na spotkanie. W drodze powrotnej widziałem już tylko jak się awanturuje z jakims innym naiwnym, który postanowił się jednak zatrzymać na pogawędkę o ochronie zwierzaczków.
OdpowiedzUsuńOni są przeciwni wszystkiemu: energetyka jądrowa zła, energetyka węglowa jeszcze gorsza, ale jakoś nie bronią się przed używaniem prądu. Nie potrafię ich zdzierżyć. Pewnie niektóre akcje mają sensowne, ale jednak kojarzą mi się z bandą oszołomów. Z resztą wszystkie organizacje ekologów jak dla mnie polegają na tym, żeby głośno krzyczeć i ucichnąć, gdy do kieszeni wpadanie pieniążek.
Usuń