godzina 11.30
– mieszkanie
Jak
można tak długo spać? Gnicie w łóżku prawie do południa to okropna strata czasu
– nawet gorsza niż oglądanie cały dzień serialu. Czas się zbierać.
godzina 13.30 – u babci
Pojechałem
w odwiedziny do babci, żeby nie przesiedziała samotnie całego weekendu. Przy
okazji posłucham informacji na temat całej rodziny i wszystkich rodzinnych
kłótni, jakie miały miejsce w ostatnim czasie. Trzeba wiedzieć co się dzieje u
„najbliższych”, a babcia jest doskonałym źródłem informacji.
– Zjesz coś? – spytała gdy tylko przekroczyłem próg
jej mieszkania.
– Nie, dziękuje.
– Może kanapkę?
– Jadłem śniadanie!
– Ciastko, czekoladę, pomarańcze, kiwi, banana? –
wymieniała niestrudzona.
– Niech jest banan, skoro muszę coś zjadać.
– Nie wypada wychodzić głodnym od babci!
– Ale ja nie jestem głodny – westchnąłem. Dlaczego
zawsze przegrywam tą batalię i ostatecznie decyduje się coś przekąsić?
godzina 15.45 – autobus
Wracam
do domu. Prócz owoców zjadłem całą miskę jakiejś orzechowo – rodzynkowej
mieszanki. Zdecydowanie przesadziłem, ale jedzenie takich głupot wciąga.
Człowiek chce jedynie spróbować, a potem siedzi tak długo, aż miska jest pusta.
Okropne! Nie znam umiaru. To chyba grzech, ale co tam. Kto by się martwił
takimi grzechami.
godzina 16.15 – mieszkanie
–
Jestem! – oznajmiłem.
– Okej – odkrzyknął Wojtek. Mama milczała.
Poszedłem do dużego pokoju. Mama czytała siedząc na
sofie.
– A ty nie umiesz odpowiedzieć? – spytałem.
– Co? – wybełkotała. – A już jesteś, a teraz idź.
– Jesteś straszna.
– Sam mi podsunąłeś tą książkę! Przez ciebie cały
dzień nic nie zrobiłam! I daj mi spokój, bo nie mogę czytać jak gadasz!
godzina 19.00
Postanowiłem
swoją codzienną serię ćwiczeń przesunąć na wcześniejszą godzinę. Zwykle starałem
się prowizoryczny trening przeprowadzać późnym wieczorem, ale chyba spróbuję odbębniać
go wcześniej. Przyszło mi do głowy, że może gdy wrócę z pracy i poćwiczę, to przynajmniej
nie prześpię połowy dnia? Natomiast wieczór poświęcę na pisanie. Będę musiał spróbować
w poniedziałek. Dzisiaj zamiast koło dwudziestej drugiej potrenuję o dziewiętnastej.
Och, od kiedy nie ma lekcji wf-u trzeba ruszać się na własną rękę, żeby nie stracić
całkowicie kondycji.
godzina 20.00
Wszyscy
chcą mnie wyciągać na imprezy. Dzisiaj Kajetan zaproponował wyjście do klubu. Może
się postarzałem, ale naprawdę całonocne balangi przestały mnie bawić. Zdecydowanie
wolę domówki w kameralnym gronie. Pewnie gdy zacznie się nowy semestr, to pójdę
kilka razy na jakieś studenckie imprezy, ale póki co nie mam ochoty na takie zabawy.
Podsumowanie dnia: To już dwieście dni!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz