sobota, 30 marca 2013

Dzień 54 – 31.03.2013



godzina 00.40 – mieszkanie
            Myślę o tym wszystkim. Mam serio dość i myślę co mogłem zrobić źle. Rozmawiam ze swoimi przyjaciółmi, są mi teraz potrzebni. Stwierdzam tylko jedno: „A kto by się tym przejmował?”. Chyba czas zacząć traktować to zdanie jako motto. Koniec z użalaniem się! 



godzina 01.00
            Wiem! Wiem co jest najpodlejszym co mogę zrobić! Jedyna osoba, na której zależy Piotrkowi to Ola. Wniosek jest prosty. Muszę się z nią zaprzyjaźnić, zrobić wszystko, żeby jego najlepsza przyjaciółka zaczęła mieć więcej czasu dla mnie, niż dla niego! Tak, nie ma nic okropniejszego. Cóż, jestem zodiakalnym skorpionem, a ze skorpionami się nie zadziera. Dla przyjaciół wszystko! Dla ludzi, którzy zaszli za skórę podobnie. Tyle, że w innym sensie...  



godzina 05.30

            Czemu się obudziłem tak wcześnie i czemu jestem tak nabuzowany? Czuje się fatalnie i beznadziejnie. Chciałbym przeleżeć w łóżku cały dzień. Próbuje wziąć się w garść i nie użalać, ale to silniejsze niż ja.
            Włożyłem słuchawki i zacząłem słuchać muzyki. Zagubiony w świecie dźwięków pomału zacierałem wściekłość, która mnie dosłownie wypełnia.

godzina 14.05
            Dryń! Rozległo się dzwonienie do drzwi.
– Adrian, teraz musisz sprawiać pozory normalnego humoru – powiedziałem sam sobie.
Dryń! Ponownie zadzwonił dzwonek, a w przedpokoju rozległy się kroki mamy. Już za chwilę mieszkanie wypełnią członkowie rodziny.
– Adrian, teraz czas na wyuczony uśmiech – wyszeptałem.
            Mojego wyuczonego uśmiechu nauczyłem się jeszcze w gimnazjum – najgorszym okresie mojego życia. Nigdy wcześniej ani nigdy później nie byłem tak samotny jak wtedy. Przytłoczony rodzinnymi problemami, które stały się codziennym gościem naszego domu, stałem się zamknięty w sobie. Wtedy zacząłem pisać pierwszą długą powieść. Była ucieczką do świata, w którym było wszystko tak jak chciałem. Całkowicie po mojej myśli.
            W tamtych czasach czułem, iż nie mam oparcia nawet w najbliższej rodzinie. Świat miał mnie gdzieś. Ludzie dookoła udawali, że nie widzą co się ze mną dzieje. Jeszcze inni zaczęli zauważać moją słabość i wykorzystywać ją przeciwko mnie. Zawsze byłem niski i bardzo szczupły. W gimnazjum niski wzrost wystarczył, żeby stać się przedmiotem drwin, dokuczania, szykanowania i pewnego rodzaju prześladowania. Wtedy pierwszy raz zauważyłem, że to nie jest świat dla miłych i dobrych ludzi. Stałem się dupkiem i szybko poradziłem sobie z szkolnymi problemami. W przeciwnym razie chyba bym zwariował. Gdy poznaję nowych ludzi chcę być miły, uprzejmy i pomocny. Wszystko do czasu, póki ktoś nie zajdzie mi za skórę. Wtedy pozwalam swojej gorszej stronie na wyjście z ukrycia. Nigdy więcej nie dopuszczę, żeby ktokolwiek gardził mną tak, jak robiono to przez jakiś czas w gimnazjum.

 godzina 15.15
            – Wujek, chodź się bawić! – prosiła Zuzia – dwu i pół letnia córka mojego kuzyna.
– No dobra!
– Biegniemy do twojego pokoju!
Dobrze, że potrafię dogonić Zuzie idąc, bo nie mam ochoty biegać. Z drugiej strony wolę siedzieć z nią w moim pokoju niż przy stole z rodziną, gdzie z każdej strony atakowany jestem inną rozmową, podczas gdy ja sam nie biorę udziału w żadnej.
– Skaczemy jak tygryski!
– Okej – odparłem, trzeba było nie dawać jej maskotki Tygryska z Kubusia Puchatka, chociaż to całkiem słodkie i urocze. Małe dzieci są kochane.

godzina 18.30
            Jestem wykończony. Goście właśnie wyszli. Zabawa w tygryska trwała prawie czas. Przerwami było słuchanie o tym, że powinienem już być zaręczony, a najlepiej to mieć już własną rodzinę. Dobrze, że chociaż na stole mieliśmy wino i mogłem pić, a nikt nie miał mi tego za złe. Zabawa w tygryska ewoluowała potem do rzucania maskotką po całym domu, oraz ukrywania go przez Zuzię i zmuszania mnie do odnajdywania zabawki. Mimo wszystko całkiem dobrze się z nią bawiłem.

godzina 19.30
            Okej, znowu piję sam z sobą. Tym razem białe wino. Napisałem do Oli. Życzyłem wesołych świat i spytałem czy znajdzie dla mnie czas, bo zdążyłem się stęsknić. Wyraziła chęć na spotkanie. Musimy tylko ustalić co, kiedy i jak.

godzina 20.00
            Co mógłbym zrobić? Pierwsza wersja to położenie się na ziemi i śpiewanie „Cambio Dolor” będąc zagubionym we własnym smutku (kompletnie nie wiem czemu przyszła mi do głowy piosenka ze „Zbuntowanego Anioła” i teledysk z tarzaniem się po podłodze podczas gdy nad głową fruwają białe gołębie). Druga opcja to pokazanie, że mam ich całkowicie gdzieś (co oczywiście nie jest do końca prawdą) i bawię się życiem coraz lepiej z każdym kolejnym dniem - być jak Lily Allen w  „Smile” . Niestety nie potrafię ładnie śpiewać, więc pierwsza opcja odpada. 

Podsumowanie dnia: Nikt tak nie potrafi wymęczyć jak małe dziecko.
 

2 komentarze:

  1. Dalej tego nie rozumiem piszesz, że ich nie lubisz, są Ci obojętni a chwilę później robisz z nich wrogów numer jeden. Do tego chcesz wykorzystać inną osobę do zemsty co jest obłudne i w sumie smutne. Czy to nie jest trochę tak, że na siłę szukasz problemu?

    xoxo
    Gossip boy

    OdpowiedzUsuń
  2. Może rozumiałbyś to wszystko trochę lepiej, gdyby ten blog miał więcej niż 54 dni. Ja i Dominik swojego czasu byliśmy bardzo blisko. Widywaliśmy się praktycznie codziennie, albo w ogóle cały czas przez tydzień lub więcej. Trwało to dość długo. W między czasie Dominik zdążył wpadać w alkoholizm, umawiać się z kilkoma osobami na raz i wiele więcej. Mógłbym o tym wszystkim pisać osobnego bloga. Mimo to zawsze byłem przy nim i starałem się tłumaczyć każde jego zachowanie. Zależało mi na nim. Miałem wrażenie, że nasza znajomość przetrwa wszystko. Potem Dominik zmienił się całkowicie. Nie podejrzewałem, że jedna osoba może się tak przeistoczyć. Zaczął mieć mnie gdzieś. Olewał mnie, traktował jakbym kompletnie nic nie znaczył. Pewnego dnia spodobał mi się ktoś. Dominik poderwał tą osobę i równie szybko olał. Do dziś nie wiem czemu tak zrobił? Był o mnie zazdrosny? Miał w tym czasie chłopaka, więc co mu w tym przeszkadzało?
    Przyspieszając trochę do przodu pojawił się Piotrek. Nie znałem go, ale czułem jakbym znał od dawna. Po tygodniu znajomości pojechaliśmy na wakacje, gdzie było bardzo fajnie. Wróciliśmy i dalej było fajnie. Potem nagle Piotrek zaczął się oddalać. W końcu zniknął, a potem pojawił się na nowo. Znowu trochę przyspieszając pojechał ze mną na moją obronę. Twierdził, że chce być ze mną w taki ważny i stresujący dzień. Tam zauważyłem flirtowanie jego i Dominika.
    Porozmawiałem o tym z Dominikiem kilka dni później. Usłyszałem, że nie zrobiłby tego, bo cytuje „kocha mnie i za nic by mnie nie skrzywdził”. Niestety mimo jego zapewnień cały czas odnosiłem wrażenie, że coś się tam dzieje.
    Czuje się nic nie wartym śmieciem. I chociaż byłoby mi obojętne, gdyby spotykali się z kimkolwiek innym, to takie połączenie jest dla mnie bolesne, chociaż z uwagi na sentyment. Nie próbuję się tłumaczyć, bo wiem, że myślę o zrobieniu czegoś co jest wredne. Co do Oli to bardzo ją lubię i nie mam zamiaru jej krzywdzić. Ale tak, to o czym myślę jest obłudne i wredne. Kto mieczem wojuje, od miecza ginie. A ja, jak pisałem w powyższym poście, nie chcę żeby znowu ludzie gardzili mną, pomiatali i traktowali jak kogoś, z kim można zrobić co się tylko chcę.
    Mam nadzieję, że chociaż odrobinę zrozumiesz mnie. Nie musisz tego popierać, ale postaraj się po prostu zrozumieć.

    OdpowiedzUsuń