godzina 7.15 – dworzec
Nie
wiem czy mogę ufać własnym oczom, bo właśnie widzę prawdziwe słońce! Wprawdzie
wszędzie leży gruba warstwa białego śniegu, który odbija słoneczne promienie
zmuszając do mrużenia oczu, ale i tak dzień zaczyna się przyjemnie. Ludzie
chodzą uśmiechnięci, dużo bardziej energiczni niż ostatnimi czasy. Może
niedługo wiosna rozpocznie się na dobre?
godzina 8.20 – uczelnia
Chyba
środową tradycją stało się natrafianie na Łukasza. Właściwie nie ma w tym nic
dziwnego, bo skoro mamy zajęcia na tą samą godzinę do tego w jednym budynku, to
musimy jechać tym samym pociągiem, a potem przejść taką samą drogę z dworca na
uczelnie. Szczerze mówiąc dzięki temu lubię środowe poranki.
godzina 10.30
Ponownie
nie wiem czy mogę ufać własnym oczom. Schodzimy sobie po schodach i na parterze
spotykamy Dominika. Przyjechał po legitymacje studencką. Zrezygnował ze
studiów, ale skoro opłacił legitymacje to odebrał ją, żeby móc wykorzystywać do
października zniżki. Z jednej strony przykro mi, że nie będziemy już razem
studiować, z drugiej poczułem pewną ulgę. Od dawna nasze relacje były bardzo
sztuczne, wymuszone i bazujące jedynie na przeszłości. Dominik bardzo zmienił
się gdy zaczął pracować. Teraz jest całkiem innym człowiekiem. Niestety, tego
człowieka nie lubię.
Uważam,
że Dominik nie podjął najlepszej decyzji. Rzucił studia, ponieważ został
kierownikiem sklepu z ciuchami, w którym pracował. Może to brzmi całkiem
fajnie, ale wątpię że jest czymś ciekawym na dłuższą metę. Podejrzewam, że
pewnego dnia i tak będzie potrzebował tytułu magistra i wtedy zacznie sobie
wypominać chwilę, w której postanowił opuścić uczelniane mury.
Podsumowanie dnia: Środa – całkiem przyjemny dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz