piątek, 8 marca 2013

Dzień 31 – 08.03.2013




godzina 12.30 – u babci
            Jak co piątek odwiedziłem babcię. Z okazji dnia kobiet kupiłem jej czerwoną różę ozdobioną wstążeczką. Gdybym wiedział, że ten głupi kwiatek będzie kosztować osiem złotych to zdecydowałbym się na jakąś bombonierkę. Najważniejsze, że babci róża się spodobała. Zdążyła nawet pochwalić się przez telefon kilku koleżankom.

godzina 14.00 – fryzjer
            – Z przodu wolę odrobinę dłuższe, tył możemy skracać bez żadnych oporów – tłumaczyłem fryzjerce czego oczekuję. Nigdy nie potrafię precyzyjnie określić jaką chcę fryzurę. Prawdę mówiąc zwykle wcale nie mam żadnego konkretnego pomysłu. Nie jestem fanem krótkich włosów, ale zbyt długie też mi nie pasują.
– Coś w tym stylu? – spytała pokazując zdjęcie z katalogu.
– Hm, z tyłu jeszcze krócej niż tutaj, ale tak. Coś w tym stylu będzie w sam raz.
Następnie odbyło się mycie włosów, którego u fryzjera nigdy nie lubię. Myję włosy każdego ranka, więc nie wiem jaki jest sens ich ponownego mycia po kilku godzinach. Potem fryzjerka zabrała się za ścinanie moich włosów. Zarosłem już jak tajemniczy ogród, więc definitywnie potrzebowałem ich skrócenia.
            Fryzura wygląda całkiem przyzwoicie. Na szczęście nie trafiłem na jednego z tych fryzjerów, który mając jedynie podciąć końcówki zmieniają we włosach wszystko od ich koloru, przez stopień skręcenia, aż po długość i ich ułożenie. Właściwie od dwóch lat chodzę do tego samego salonu, ale nie do żadnego konkretnego pracownika, więc właściwie nie wiem na kogo trafię. Zwykle jednak dopisuje mi szczęście. 



godzina 19.30 – pub
            Umówiłem się na piwo z Kajetanem i jego znajomą. Chociaż okazałem się fatalnym nauczycielem i moje tłumaczenie nic mu nie pomogło, to nie jest na mnie zły. Twierdzi nawet, że wcale nie tłumacze tak źle, tylko było zbyt mało czasu by mógł przyswoić tą całą wiedzę potrzebną do zdania przedmiotu. W sumie uważam podobnie, miał zbyt duże braki bym w jeden wieczór mógł to wszystkiego nauczyć, ale oczywiście nie mogę tego głośno powiedzieć.

godzina 23.50 – droga do domu
            Pada deszcz, jest prawie północ, a ja nie napisałem dzisiaj postu. Mam dziesięć minut, żeby dobiec do domu, załączyć komputer, napisać post i opublikować go. Muszę biec, to jedyna szansa. Czas start!

Podsumowanie dnia: Byle przed 24.00!
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz