godzina 12.00 – mieszkanie
O
nie, o nie, o nie! Dlaczego ja zaczynam kaszleć? Tylko nie przeziębienie,
dopiero co jedno się skończyło, a tu już szykuje się kolejne? Muszę coś z tym
zrobić, przecież niedługo będzie tydzień wolnego. Nie chce przez te kilka dni
leżeć półprzytomny z gorączką. Wolę robić wszystko inne!
godzina 12.15
Czas
zabrać się za uczelniane obowiązki. No okej, za dziesięć minut.
godzina 12.25
Za pół godziny!
godzina 13.00
Zmobilizowałem
się. Włączyłem na komputerze plik i w tym momencie nastąpiła przerwa w dostawie
prądu. Och, jaka szkoda. Poczytam.
godzina 13.30
Prąd
prawie natychmiast włączyli, nie przeczytałem nawet dziesięciu stron. Za to
zmusiłem się do zrobienia drugiego projektu z matematyki. Nie lubię gdy muszę
tak bardzo gwałcić swoją psychikę.
Poprosiłem
starszego kuzyna, żeby sprawdził moje CV i list motywacyjny. On się zna na
takich rzeczach. Powiedział mi swoje uwagi, w sumie nie było tego tak dużo.
Jeszcze obiecał dosłać coś jutro.
godzina 15.00
Chyba
powinienem pójść dziś do kościoła. Niestety jest a) zimno, b) ciągle kasze, c)
moje podejście do wiary jest, jakie jest. Co przemawia za tym, że jednak
powinienem tam pójść? a) jest niedziela palmowa, b) nikt inny tego nie zrobi,
c) dawno mnie nie było w kościele. Podsumowując – zostaje w domu.
Obiecuje
sobie, że niedługo pójdę na msze. Jeszcze jakiś czas temu chodziłem prawie co
tydzień. Niestety dopadł mnie jakiś kryzys wiary. Słuchając o wszystkich
kościelnych aferach nie mam ochoty tam iść. Z resztą na mojej własnej parafii dzieją
się takie rzeczy, że aż ciężko w to wszystko uwierzyć. Najdziwniejsi bohaterowie
seriali nie mają takich przeżyć. Właściwie nawet w „Modzie na sukces” nie było czegoś
takiego. To trochę przykre.
Jakiś
czas temu odbywał się ślub. Hajtał się chłopak mieszkający na moim osiedlu z dziewczyną,
która także tutaj się wychowywała. Chodzili ze sobą ładnych parę lat. Wybrano garnitur,
suknie ślubną, poinformowano gości, że zamiast prezentów wolą pieniądze, za które
sami coś kupią. W końcu przyszedł wielki dzień. Ślubu udzielał ksiądz, który przyjaźnił
się od szkolnych lat z panną młodą. Następnie odbyło się wesele. Kolejnego dnia
panna młoda uciekła z owym księdzem. Okazało się, że ślub miał jedynie na celu pomóc
w zdobyciu pieniędzy na nowe, lepsze życie, a oni wszystko dokładnie zaplanowali.
Brzmi niewiarygodnie, prawda? I jak ja mam iść tam na msze?
Podsumowanie dnia:
A po co mi ta poświęcona palma.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz