wtorek, 5 marca 2013

Dzień 28 – 05.03.2013



godzina 09.30 – mieszkanie
            Małe wagary jeszcze nikomu nie zaszkodziły. Właściwie to nie są do końca wagary. Nie pojechałem na wykłady, a one przecież nie są obowiązkowe. Dzięki temu nie musiałem wstawać przed szóstą rano i jeść byle jakiego, szybkiego śniadania. Teraz zjem coś dobrego, a potem pojadę na uczelnie, żeby być obecnym w czasie języka obcego.
  
godzina 13.05 – dworzec
            Pociąg, który miał jechać o 12.45 właśnie ruszył. Wysiadłem z niego tuż przed odjazdem. Przy takim opóźnieniu nie ma sensu, żebym jechał na uczelnie. Przyjdę na zajęcia w najlepszym wypadku dwadzieścia minut po ich rozpoczęciu. To nie ma sensu. Już lepiej wrócić do domu. Dzięki kolejom mam wolny dzień, to miło z ich strony. Troszczą się o swoich stałych klientów, chronią ich przed przemęczeniem.

godzina 13.35 – w drodze do domu
            Dzień jest naprawdę śliczny. W końcu czuć wiosnę. Zbliża się wielkimi krokami i mam szczerą nadzieję, że nadejdzie lada chwila. Zaczyna się okres, w którym codzienne, przymusowe spacery nie są irytujące, a całkiem przyjemne. Mieszkanie na osiedlu ukrytym w środku lasu wszystkim wydaje się cudowne. Rzeczywiście jest w tym pewien urok, niestety ma również sporo wad. Autobusy prawie tutaj nie jeżdżą, albo są tak koszmarnie spóźnione, że czekanie na nie traci sens. W efekcie, każdego dnia jadę jakimkolwiek autobusem zmierzającym w moją stronę, a potem robię spacer na osiedle. Idąc jednym z leśnych skrótów mój marsz nie trwa dłużej niż dwadzieścia minut. Jesienią i zimą to prawdziwa katorga, ale wiosną i latem zwykle mi to nie przeszkadza.

godzina 15.00 – mieszkanie
            Skorzystałem z wolnego dnia i policzyłem straszliwą pochodną, którą muszę mieć na czwartek. Właściwie nie ja ją policzyłem, a internetowy kalkulator, ale co za różnica. Ważne, że mam rozwiązanie! Internet jest czasem prawdziwym dobrodziejstwem!

godzina 19.00
            Nie odezwałem się do Piotrka od dnia, w którym stwierdziłem, iż mam dość tego jak wyglądają nasze relacje. Może to głupie i dziecinne zachowanie, ale ile nerwów zaoszczędziłem. Odrobinę brakuje mi rozmów z nim. Na szczęście jedynie odrobinę. Podejrzewałem, że będzie dużo gorzej. Jeśli on zadzwoni, to pogadam z nim, ale sam nie będę zaczynał. To jak coraz głębsze wchodzenie w ruchome piaski. Po co iść dalej , skoro wiadomo, że nie będzie z tego nic dobrego?

Podsumowanie dnia: Żegnaj zimo!  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz