godzina 12.30 – mieszkanie
Wprawdzie
jest dzisiaj pierwszy maja, ale czas najwyższy zrobić coś związanego z
uczelnią. Nie wiem czemu, ale właśnie teraz mam ku temu motywację. Natychmiast
otworzyłem kilka plików z okropnej matematyki. Został mi jeszcze jeden projekt
do dokończenia. Nawet nie pamiętam do kiedy muszę go oddać. Może termin już
minął? Postanowiłem skonsultować się z Patrykiem. Kilka dni temu pisał do mnie
w tej sprawie.
– Twoje zadanie bardziej przypomina zadanie Maćka niż
moje – wyjaśniłem po krótkiej rozmowie.
– Więc nie wiesz jak to zrobić?
– Generalnie tam gdzie mamy izolacje trzeba przyjąć
zerowy strumień ciepła – odparłem.
– I wiesz jak to zrobić?
– Nie do końca – przyznałem.
– Ja dziś nie będę tego robił! Majówka jest, w majówkę
się takich rzeczy nie robi – dodał po chwili Patryk.
– Ja spróbuję chyba to rozwiązać. Jak coś wymyślę, to
ci prześlę.
– Okej, z góry dzięki. Tyle, że ja cię znam. Jesteś
kurwa leniwy nawet bardziej niż ja. Nic dziś nie zrobisz.
– Żebyś się nie zdziwił – odpowiedziałem oburzony.
godzina 13.30
Paskudny
Patryk! Tak mi powiedzieć! Bezczelny jak zwykle, nie wiem czemu mnie to w ogóle
zdziwiło. W każdym razie te chamskie słowa podziałały motywująco. Usiadłem na
tym i zrobiłem tak jak umiałem. Przesłałem mu rezultaty swoich działań, żeby w
wolnym czasie zobaczył czy jego zdaniem jest to zrobione w dobry sposób. Jeśli
tak, to skorzysta z mojego projektu i odniesie go do swojego.
godzina 18.00
Łukasz
ozdobił swój facebook’owy profil nowym zdjęciem. Z jednej strony wygląda bardzo
ładnie. Z drugiej znowu wyszedł na zmęczonego życiem i smutnego. Jak już musi
mnie nie lubić, to niech chociaż robi to będąc wesołym! I co się stało z jego
cerą? Pochłania tony czekolady, chipsów i niezdrowego jedzenia, czy co? Wziąłby
przykład z siostry, która z każdym rokiem wygląda coraz lepiej. Jego nowe
zdjęcie lubi pewien gej, który także studiuje na naszej uczelni. Poznawał mnie
chyba z pięć razy, ale zwykle był zbyt pijany by na drugi dzień o tym pamiętać.
Może jednak warto mu o sobie przypomnieć…
godzina 19.00
Złośliwa
wena, raz jest, raz jej nie ma. Dzisiaj postanowiła wpaść na dłużej. Pisanie
idzie naprawdę dobrze. Wylałem z siebie już ponad tysiąc trzysta słów i chyba
to nie koniec. Czasami napisanie dwustu wyrazów wydaje się nieosiągalne, a dziś
wszystko układa się po mojej myśli! Stworzyłem jedną z ważniejszych scen w tej
całej opowieści. Myślę, że wyszła całkiem fajnie. Prawdopodobnie i tak jeszcze zostanie
poddana niejednej modyfikacji, ale aktualnie jestem zadowolony z tego co
powstało. Najzabawniejsze w pisaniu jest to, że autor kompletnie nie wie jak
wyjdzie jego dzieło. Końcowy efekt zaskakuje pisarza dużo bardziej niż
potencjalnego czytelnika.
Podsumowanie dnia:
Weno nie odchodź!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz