środa, 1 maja 2013

Dzień 85 – 01.05.2013



godzina 12.30 – mieszkanie
            Wprawdzie jest dzisiaj pierwszy maja, ale czas najwyższy zrobić coś związanego z uczelnią. Nie wiem czemu, ale właśnie teraz mam ku temu motywację. Natychmiast otworzyłem kilka plików z okropnej matematyki. Został mi jeszcze jeden projekt do dokończenia. Nawet nie pamiętam do kiedy muszę go oddać. Może termin już minął? Postanowiłem skonsultować się z Patrykiem. Kilka dni temu pisał do mnie w tej sprawie.
– Twoje zadanie bardziej przypomina zadanie Maćka niż moje – wyjaśniłem po krótkiej rozmowie.
– Więc nie wiesz jak to zrobić?
– Generalnie tam gdzie mamy izolacje trzeba przyjąć zerowy strumień ciepła – odparłem.
– I wiesz jak to zrobić?
– Nie do końca – przyznałem.
– Ja dziś nie będę tego robił! Majówka jest, w majówkę się takich rzeczy nie robi – dodał po chwili Patryk.
– Ja spróbuję chyba to rozwiązać. Jak coś wymyślę, to ci prześlę.
– Okej, z góry dzięki. Tyle, że ja cię znam. Jesteś kurwa leniwy nawet bardziej niż ja. Nic dziś nie zrobisz.
– Żebyś się nie zdziwił – odpowiedziałem oburzony.

godzina 13.30
            Paskudny Patryk! Tak mi powiedzieć! Bezczelny jak zwykle, nie wiem czemu mnie to w ogóle zdziwiło. W każdym razie te chamskie słowa podziałały motywująco. Usiadłem na tym i zrobiłem tak jak umiałem. Przesłałem mu rezultaty swoich działań, żeby w wolnym czasie zobaczył czy jego zdaniem jest to zrobione w dobry sposób. Jeśli tak, to skorzysta z mojego projektu i odniesie go do swojego.

 godzina 18.00
            Łukasz ozdobił swój facebook’owy profil nowym zdjęciem. Z jednej strony wygląda bardzo ładnie. Z drugiej znowu wyszedł na zmęczonego życiem i smutnego. Jak już musi mnie nie lubić, to niech chociaż robi to będąc wesołym! I co się stało z jego cerą? Pochłania tony czekolady, chipsów i niezdrowego jedzenia, czy co? Wziąłby przykład z siostry, która z każdym rokiem wygląda coraz lepiej. Jego nowe zdjęcie lubi pewien gej, który także studiuje na naszej uczelni. Poznawał mnie chyba z pięć razy, ale zwykle był zbyt pijany by na drugi dzień o tym pamiętać. Może jednak warto mu o sobie przypomnieć…

godzina 19.00
            Złośliwa wena, raz jest, raz jej nie ma. Dzisiaj postanowiła wpaść na dłużej. Pisanie idzie naprawdę dobrze. Wylałem z siebie już ponad tysiąc trzysta słów i chyba to nie koniec. Czasami napisanie dwustu wyrazów wydaje się nieosiągalne, a dziś wszystko układa się po mojej myśli! Stworzyłem jedną z ważniejszych scen w tej całej opowieści. Myślę, że wyszła całkiem fajnie. Prawdopodobnie i tak jeszcze zostanie poddana niejednej modyfikacji, ale aktualnie jestem zadowolony z tego co powstało. Najzabawniejsze w pisaniu jest to, że autor kompletnie nie wie jak wyjdzie jego dzieło. Końcowy efekt zaskakuje pisarza dużo bardziej niż potencjalnego czytelnika.

Podsumowanie dnia: Weno nie odchodź!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz