niedziela, 12 maja 2013

Dzień 96 – 12.05.2013



godzina 00.20 – klub
            Potwierdza się moja teoria, która głosi, iż jeśli nie mamy ochoty iść na imprezę, ale ostatecznie zdecydujemy się pójść na nią, to zabawa jest niezwykle udana. Wprawdzie nie ma tutaj tylu ludzi co zwykle, ale parkiet jest całkowicie zatłoczony, a my praktycznie z niego nie schodzimy. Jest naprawdę fajnie i chyba pierwszy raz od dawna poczuje ból nóg wywołany nadmiarem tańca.

godzina 01.15
            – Będziemy na połowie zdjęć i wszystkich filmikach, które dzisiaj zrobią – powiedział Kajetan, po którego zadzwoniliśmy w drodze na dyskotekę. Mieszka w bloku naprzeciwko klubu, więc nie ma tu daleko i czasami można go spontanicznie namówić na imprezę. Marek i Kajetan jeszcze nie mieli okazji się poznać, na szczęście nie mają problemu ze znalezieniem nici porozumienia. Bardzo nie lubię, gdy przedstawiam sobie ludzi, a oni kompletnie nie potrafią nawiązać rozmowy. To takie krępujące.
– Chyba masz rację – przyznałem. – Jest mało ludzi, więc pewnie wszędzie będzie widać te same osoby.
– Ta dziewczyna od Radka, którą tu poznał jak ostatnio byliśmy jest całkiem sympatyczna – zmienił temat Kajetan.
– Tak, wygląda na taką wesołą i miłą.

godzina 01.45
            – Gratuluje, zatańczyłeś z największą suką wieczoru, która sama do ciebie podeszła – mówił Kajetan.
– Może nie jest aż taką suką…
– Widać jej majtki, bo sukienka ledwo zakrywa jej tyłek.
– Oj tam, przynajmniej ma jakaś bieliznę – śmiałem się, nie bardzo wiedząc czy słowa Kajetana są swoistymi gratulacjami, czy może dokuczaniem. – Przecież nie biorę z nią ślubu. Z resztą nie zaprzeczysz, że jest świetna z wyglądu!
– No temu nie zaprzeczę, może z twarzy mogłaby być ładniejsza!
– Przecież ona jest śliczna! – sprzeczałem się.
– Popieram Adriana! Zobacz jak ona się rusza! Zobacz jaką ma figurę! Dzisiaj chyba nie ma tutaj ładniejszej! – poparł mnie Marek.
            Dziewczyna naprawdę była świetna z wyglądu. Może niezbyt trzeźwa i rzeczywiście odrobinę zbyt skąpo ubrana, ale zdecydowanie nie można zarzucić jej braku urody. To ten typ, za którym obejrzy się każdy. W gruncie rzeczy schlebiało mi, że ze mną zatańczyła.

godzina 02.00
            Ja, Marek i Kajetan wyszliśmy z klubu. Uznaliśmy, że nadszedł czas wracać do domów. Radek został jeszcze chwile. Szalał na parkiecie z Anią.
– Odprowadzę was na przystanek – zaproponował Kajetan. – I tak już prawie jestem w domu.
Doszliśmy razem do skrzyżowania, na którym ja musiałem iść w lewo, a Marek w prawo.
– To nie idziecie dalej razem? – spytał Kajetan.
– Nie, mieszkamy całkowicie gdzie indziej – wyjaśniłem. Marek pożegnał się i przeszedł na drugą stronę ulicy.
– Ach, to ja chyba też już wrócę do siebie – odparł, po czym odwrócił się i odszedł.
            Kompletnie nie wiem co ugryzło Kajetana. Stał się pod koniec jakiś dziwny. Naprawdę go lubię, bo jest przesympatyczny, ale czasami nie potrafię go zrozumieć…

godzina 13.00 – mieszkanie
            To takie miłe, obudzić się po imprezie i nie mieć kaca, bólu głowy ani nawet nie odczuwać zmęczenia. Dopiero teraz zauważyłem maile od wydawnictw. Odpisali na moje pytanie na temat przyjmowania propozycji wydawniczych. Tym, którzy odpowiedzieli twierdząco wysłałem swoje wypociny. Kompletnie nie liczę na odpowiedź, ale przecież nic nie tracę próbując. Teraz niestety nadszedł czas, by zabrać się do nauki na jutro, chociaż tutaj także nie liczę na wiele.

Podsumowanie dnia: Całkiem miło.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz