środa, 29 maja 2013

Dzień 113 – 29.05.2013



godzina 05.30 – mieszkanie
            Spałem dość długo, czyli około sześciu godzin, a dalej czuję się jak na lekkim haju. Wczorajszy dzień całkowicie pozbawił mnie sił.

godzina 07.50 – pociąg
            Poranny pociąg, który ku zaskoczeniu wszystkich przyjechał zgodnie z rozkładem. Dość szybko mknął przed siebie. Jedynym mankamentem podróży był fakt, iż maszyna przewyższa mnie wiekiem. Pojazdy tego typu bardzo rzadko jeżdżą na tej trasie. Tutaj podróżni siedzą w ośmioosobowych przedziałach. Moimi towarzyszami były dwie młode dziewczyny, chłopak niewiele starszy ode mnie, a także kobieta w średnim wieku. Nadszedł czas kontroli biletów.
– Czy mogłabym kupić bilet? – spytała jedna z młodych dziewczyn, gdy do przedziału weszła konduktorka.
– A gdzie pani wsiadała? – odparła z miną, która mogłaby przestraszyć małe dziecko. Dziewczyna grzecznie odpowiedziała na pytanie.
– Z tego co mi wiadomo, na tej stacji jest czynna kasa biletowa.
– Nikogo nie było w kasie – powiedziała dziewczyna.
– Nie była pani w kasie?
– Byłam w kasie – westchnęła nieznajoma. – W kasie nie było żadnego pracownika.
Konduktorka otworzyła małą torbę przewieszoną przez ramię i pogrzebała w niej chwilę. Wyjęła jakaś książeczkę. Wertowała kolejne strony.
– Według moich informacji kasa jest tam czynna od szóstej rano do siedemnastej, bez ani jednej przerwy – dalej toczyła swoje prywatne śledztwo Pani Sherlock Holmes.
– Och, nie wiem. Może kasjerka wyszła do toalety. Nikogo tam nie było, a podjechał pociąg. Nie mogłam dłużej czekać, więc postanowiłam kupić bilet tutaj.
– Czyli nie poszła pani do kasy.
– Tłumaczę, że nikogo tam nie było. Kasjerka widocznie wyszła gdzieś na chwilę.
– Dobrze! – parsknęła pani Holmes. – Wypiszę pani bilet bez dopłaty, ale zadzwonię zaraz do kasjerki i wszystkiego się dowiem! – odgrażała się.
Nie strasz, nie strasz, bo się zesrasz – pomyślałem. Miałem serdecznie dość tego idiotycznego dochodzenia. Gdyby chociaż była to jakaś ważna sprawa.
Konduktorka sprzedała dziewczynie bilet, po czym wyszła z przedziału. Wyjęła telefon i zadzwoniła, a myślałem, że tylko próbowała brzmieć groźnie. W ostentacyjny sposób zaczęła rozmowę.
– PEWNA pani twierdzi, że w kasie nikogo nie było – krzyknęła do słuchawki akcentując słowo „pewna” i spoglądając przez oszklone drzwi na dziewczynę.
– O co tutaj tak właściwie chodzi? – spytała kobieta w średnik wieku siedząca naprzeciwko mnie.
– O doliczenie czterech złotych – odparł towarzyszący nam chłopak.
– Mój boże. Ta kobieta zachowuje się, jakby co najmniej chodziło o jej pieniądze.
– Kasjerka twierdzi, że nigdzie nie wychodziła! – otworzyła drzwi konduktorka podnosząc głos. Następnie trzasnęła nimi i odeszła. Dziewczyna zaczerwieniła się ze wstydu.

godzina 08.00
            Zacząłem się zastanawiać po co właściwie była cała ta awantura. Nie wiem czy dziewczyna mówiła prawdę, ale czemu miała by kłamać? Konduktorka prawdopodobnie wychodziła z założenia, że nieznajoma nie kupiła biletu, licząc na darmowy przejazd. Jednak każdy, kto raz na jakiś czas podróżuje kolejami, wie że tutaj prawie zawsze sprawdzane są bilety. Myślę, że kasa rzeczywiście była przez chwilę opuszczona. Kasjerka twierdzi inaczej, ale przecież nie przyzna się do opuszczenia stanowiska pracy.
            Najbardziej nie rozumiem zachowania konduktorki. Skąd w niej tyle złości, frustracji? Może cierpi na bardzo popularną przypadłość naszych czasów? Mianowicie na niespełnianie swoich marzeń. Wielu ludzi wciąż opowiada o swoich fantazjach, o tym czego by chcieli. Niestety zdecydowana większość nie próbuje w żaden sposób realizować tych marzeń. Obwiniają cały świat za swój brak samozaparcia lub odwagi. Stają się zgorzkniali, znudzeni. Wolą nie spróbować, niż ponieść porażkę.

godzina 09.30 – uczelnia
            Zajęcia dawno nie były tak zabawne. Praktycznie popłakałem się ze śmiechu. Absurd gonił absurd, a najzabawniejsze było, iż nawet prowadzący nie potrafił nam pomóc. Projektowaliśmy wymiennik ciepła. Każdy pracował na osobnym komputerze mając swoje indywidualne dane. Po narysowaniu omawianego urządzenia, zaprojektowaniu siatki numerycznej i w końcu włączeniu obliczeń otrzymaliśmy wyniki – całkowicie pozbawione sensu.
– Mój wykres bardziej przypomina szkic azteckich piramid, niż jakikolwiek wykres – skomentowałem.
– Mój jest taki sam – odparł Maciek siedzący niedaleko.
– Wiecie, że tylko inżynierowie mogą się tak śmiać w czasie oglądania wykresów? – spytał retorycznie ktoś z grupy. – My nie jesteśmy normalni.
W końcu zaczęliśmy śmiać się z tego co nam powychodziło. Prowadzący żartował razem z nami. Bo po co się denerwować, jeśli to i tak nic nie da?

godzina 19.45 – mieszkanie
            Powstało kilka kolejnych linijek mojej książki. Najważniejsze, żeby prawie codziennie napisać chociaż odrobinę.

Podsumowanie dnia: Frustracja poziom hard.  

2 komentarze:

  1. Tak sobie czytam i czytam co ciekawsze fragmenty (to znaczy te, które sa komentowane) i widzę, że jedyne co interesuje twoich czytelników to fakt, że zostałeś zdradzony przez dwóch takich co ci ukradli księżyc. Nie frustruje cie ze najciekawsze co sie w twoim zyciu dzieje to zdrada? ? Moze czas zawalczyć o swoje i pokazać ile jesteś wart?

    Swoją droga, czy ty chociaz wyjasniles sobie z nimi co jest nie tak? Czy wiedzą ze cie zranili? Wiedzą ze ich obsmarowujesz na ogolno dostepnym blogu?

    MalaMi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, już się staram odpowiedzieć :)
      Nie frustruje mnie coś takiego. Właściwie to całkiem normalne, że ludzi najbardziej interesuje coś nieprzyjemnego. Na zasadzie złych wydarzeń opiera się chyba każda możliwa książka, film, opowieść, a nawet wszelkie plotkarskie portale internetowe. Zdaje sobie sprawę, że gdyby działo się coś jeszcze gorszego, to blog byłby ciekawszy, ale jednak wolę, żeby było nudniej niż gorzej :P Większość ciekawych rzeczy, które dzieje się w życiu jest po prostu złe.
      Z Dominikiem rozmawiałem na ten temat swojego czasu, jednak rozmowa nie przyniosła żadnego skutku.
      Co do obsmarowywania, to nie uważam, że kogokolwiek oczerniał. Piszę jak to wygląda z mojej perspektywy. To moje życie i mogę je "sprzedawać" komu chcę i jak chcę. Oni mogą zrobić to samo jeśli mają taką ochotę. A bloga nie pokazywałem praktycznie nikomu znajomemu.

      Usuń