godzina
13.45 – galeria
Od
taka dawna próbuję kupić te buty, najwyższy czas to zrobić. Nie chciałem jednak
tłuc się autobusem w taką pogodę, więc spytałem mamy czy nie ma ochoty jechać
na zakupy. To jedna z rzeczy, których chyba nigdy nie potrafi sobie odmówić.
Generalnie
planowałem nabyć nowe buty Nike, niestety ani jeden model nie przypadł mi do
gustu. Od lat kolekcje są praktycznie identyczne. Ewentualne zmiany dotyczą
koloru charakterystycznego znaczka firmy. W Reebok’u nawet najmniejszy rozmiar
był na mnie za mały. Ostateczny wybór padł na Wojasa gdzie przynajmniej mają
rozmiary. Zmieściłem się nawet w planowanym budżecie! No dobra, prawie
zmieściłem! Te trzydzieści złoty różnicy mi nie zrobi!
godzina
14.00 – kolejna galeria
– Wiesz jak ja nie lubię tamtej galerii – westchnęła
mama. – Tutaj jest dużo lepiej!
– Ale przecież mieliśmy kupić tylko buty, po co tu
przyjechaliśmy!
– No ja też chce coś dla siebie!
– O nie! To będzie trwało wieki – marudziłem.
– Oj cicho!
Jedyne
co tutaj jest fajne, to naprawdę duży H&M, w którym są naprawdę niezłe
promocje. Niestety dzisiaj nic nie znalazłem. Nawet na dziale dziecięcym nic
nie przyciągnęło mojej uwagi. Mając zaledwie metr siedemdziesiąt wzrostu i
szczupłą sylwetkę bez problemu można ubierać się na tutejszym dziale
dziecięcym. A jaka to oszczędność pieniędzy! Wszystko dużo tańsze niż na dziale
męskim, a różnicy praktycznie nie widać. Ach ta moda dwudziestego pierwszego
wieku!
godzina
14.50 – w samochodzie
Mama
kupiła jakąś bluzkę, więc możemy wracać do domu. Tym razem nawet nie zajęło jej
to połowy dnia. Wyjechaliśmy już na ulice i jedziemy w swoją stronę. Oczywiście
mama cieszy się, jeśli ruszy z piskiem opon, a na światłach ściga z innymi kierowcami.
Nigdy nie zrozumiem tej kobiety.
– No jedź ty stara, głupia cipo! – warknęła mama.
– Co ty powiedziałaś?! – zaśmiałem się zaszokowany.
– Och! Zapomniałam, że tu jesteś!
– Jestem zdruzgotany! – drążyłem temat.
– Tak jakbyś nie znał takich słów! Patrz jak ona jedzie!
– Samochód wyzwala w tobie zbyt dużo agresji!
godzina
17.15 – mieszkanie
Na ekranie mojego telefonu komórkowego wyświetliło
się, iż dzwoni Natalia. Jesteśmy umówieni na dzisiaj, więc taki telefon nie
wróży nic dobrego.
– Słucham?
– Wiesz, nie mogę się dziś spotkać.
– Och, coś ci wypadło?
– Moja ciotka zmarła – odpowiedziała.
Trochę mnie zatkało, nie bardzo potrafię odpowiednio
reagować na wieść o śmierci, nawet śmierci kogoś o kim nigdy wcześniej nie
słyszałem.
– Rozumiem.
– Może przełożymy to na jutro? – spytała Natalia.
– Pewnie, jeśli chcesz.
– To do jutra.
– Okej, trzymaj się – odparłem i szybko zakończyłem
połączenie.
Poczułem dziwny smutek. Nie wiem czy może powinienem
jakoś pocieszyć Natalie? Czy lepiej jest zachować dystans?
godzina
17.20
Ponownie
dzwoni Natalia. Co mogło się stać? Może musi z kimś pogadać?
– Ciotka żyje – ogłosiła. – Możemy się spotkać.
– Co? Jak to?
– Po prostu zemdlała, a moja kuzynka myślała…
– A myślałem, że zmartchwywstania są tylko w Biblii – zaśmiałem
się – I w „Modzie na sukces” – dodałem.
– Jak widzisz u mnie w rodzinie też.
godzina
17.55
Gdzie
są moje wkładki do butów? Jedne są na pewno w tenisówkach, drugie powinny być w
adidasach, ale nie ma ich! Nie kupiłem nowych, więc chciałem te z adidasów przełożyć
do nowych butów! Czemu ich tam nie ma?!
Przeszukałem
wszystko. W końcu postanowiłem wziąć wkładki z tenisówek. Okazało się, że były w
nich dwie pary wkładek. Teraz już wiem, czemu były takie niewygodne, gdy ubrałem
je ostatnim razem… jestem idiotą.
godzina
19.00 – pub
Razem
z Natalią zwykle mamy zwyczaj próbowania piw o dziwnych smakach. Piliśmy już czekoladowe,
gruszkowe, jagodowe, wiśniowe. Dzisiaj postanowiliśmy spróbować śliwkowego i grapefruitowego.
Drugi sam zdecydowanie wygrał. Generalnie nie przepadam za smakowymi piwami, ale
raz na jakiś czas można spróbować czegoś nowego. Przy okazji porozmawialiśmy o zmartchwywstaniach
najbliższych i rozwikłaniu zagadki dotyczącej wkładek do butów…
Podsumowanie dnia: Absurd goni absurd!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz