godzina 12.00 – mieszkanie
Czasami
przychodzą takie dni, że człowiek ma wrażenie, jakby pogoda specjalnie robiła
mu na złość. Właśnie dzisiaj czuję coś podobnego. Mieliśmy z Karoliną i jej
chłopakiem pojechać na grilla połączonego z jakimś tam meczem piłki nożnej w
parku. Cały tydzień był naprawdę ładny, jednak wczoraj wieczorem zaczęły
zbierać się gęste i ciemne chmury. Dzisiaj co jakiś czas pada, jest bardzo
wilgotno i chłodno. Nie ma sensu jechać na grilla.
godzina 13.00
Najgorsze
w nauce jest to, że czasami potrafimy bez problemu wymienić wszystko co sprawia
nam problem, ale jednocześnie jesteśmy świadomi tego, iż nie przyswoimy sobie
owej nieznanej wiedzy. Jak zrozumieć coś, co praktycznie nie zostało
wytłumaczone? Niechętnie stwierdzam, że na poniedziałkową poprawę kolokwium
będę umiał praktycznie tyle samo co na pierwszy termin. Może tym razem pytania
okażą się przyjaźniejsze? Przecież nie obleje praktycznie całej grupy.
godzina 15.00
Ostatnio
pisanie „Chłopaka z pociągu” idzie wyjątkowo dobrze. Sam jestem zdziwiony.
Zwykle kolejne strony nie powstają tak szybko. Może to wynik wszystkich złych
emocji, które jakiś czas temu zasypały mnie niczym lawina? Podobno najlepiej
tworzy się właśnie w takich momentach. Piszę jednocześnie pozbywając się
wszystkiego co negatywne.
godzina 16.00
Dzisiaj
Marek robi swoją urodzinową imprezę. Muszę się zbierać. Na szczęście Radek zorganizował prezent, tylko oddam mu pieniądze i problem z głowy. Składanie się na
solenizanta jest zawsze lepsze niż kupowanie czegoś samemu. Większy budżet to
lepszy upominek. Plan jest taki, żeby potem iść na imprezę. Właściwie ostatnie o
czym dzisiaj marzę, to impreza. Pójdę tylko na chwilę. Jutro nie mogę umierać. Muszę
być na tyle przytomny, żeby mieć siły do nauki. Och, mam nadzieję, że chociaż nie
spotkamy żadnych Piotrków. On bardzo lubi ten klub i często razem z
Olą bywał w nim. Na szczęście ma tu bardzo daleko.
Podsumowanie dnia:
Złośliwość pogody nie zna granic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz