czwartek, 30 maja 2013

Dzień 114 – 30.05.2013



godzina 11.00 – mieszkanie
            Spałem zdecydowanie dłużej niż wypada. Budziłem się kilka razy, ale deszcz uderzający o parapet skutecznie zniechęcał do wstawania.

godzina 13.00
            W akompaniamencie muzyki z musicali piszę kolejne wersy. Bez pośpiechu, spokojnie. Może to dziwne, ale pisanie daje mi dużo więcej frajdy niż oglądanie filmów, seriali, granie w gry komputerowe, czy też przeglądanie stron internetowych. Tworzenie opowieści jest nawet ciekawsze od jej czytania. Wydaje się, że autor doskonale wie jak będzie przebiegała akcja jego dzieła (a przynajmniej czegoś, co w jego własnej opinii jest dziełem). Tymczasem postaci sprawiają wrażenie posiadających wolną wolę. W miarę zbliżania się do końca powieści stwierdzamy, że właściwie wszystko wygląda inaczej niż planowaliśmy. Chyba właśnie w tym tkwi urok pisania.

godzina 16.00
             – Przestań, chyba nie będziesz się dziś uczyć – mówiła Karolina. – Lepiej pogadajmy o głupotach. Dziś jest święto, a ty przecież nie jesteś maszyną!
Ostatnimi czasy zdanie „przecież nie jesteśmy maszynami” stało się naszym sposobem na wytłumaczenie każdego przejawu lenistwa. Przecież nikt nie może, niczym robot, cały czas pracować.
– Ale na dzisiaj nie mam kompletnie żadnych planów, a jutro nie wiem ile czasu będę miał na ewentualną naukę. Chociaż myślę, że jak pogadamy jeszcze godzinę to nic złego się nie wydarzy.
– Na pewno nie – odparła. – Lepiej mi powiedz czemu to niebo jest takie czarne. Muszę siedzieć z zapaloną lampką.
– No bo zaczął się długi weekend. Słowo weekend ostatnio znaczy mniej więcej tyle co burza, wiatr, deszcz.
– Coś w tym jest.
– Powiedzieć ci coś śmiesznego? – spytała.
– Pewnie, mów!
– Kiedyś, w dzień równie ładny jak ten, mój kumpel był w pracy. Siedział na zmianie z koleżanką, która westchnęła i zapytała „A jak myślisz, jeśli Słońce tak w ogóle nie świeci, to one gdzieś tam jest, czy nie?”, a jego całkiem zamurowało, bo dziewczyna pytała na poważnie.
 Nie, to nie jest możliwe, żeby o coś takiego spytać na serio…
– Niestety jest!
– To nie jest śmieszne, to tragiczne.
– Skomentowałam to słowami, że Słońce poszło na pogaduszki do Księżyca.
– Uch, ja nawet nie wiem jak to skomentować – przyznałem.

godzina 17.30
            Kocham naukę matematycznych definicji. Jestem ciekaw czy istnieje metoda inna, niż kucie ich na pamięć. Nawet jeśli w miarę rozumiem o co chodzi w danej regułce, to i tak nie widzę sposobu innego niż wykucie jej niczym wierszyka. Najgorsze są wzory, w których mały iks i duży iks nie są tym samym, nie wspominając nawet o iksie z daszkiem, kreską, kropką i sam nie wiem czym jeszcze…

Podsumowanie dnia: Słońce znowu plotkuj z Księżycem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz