czwartek, 9 maja 2013

Dzień 93 – 09.05.2013



godzina 09.00 – biblioteka
            Oddałem książkę „Rhett Butler” bez jej kończenia. Wolałem nie psuć sobie pozytywnego wspomnienia na temat „Przeminęło z wiatrem”, a także drugiego tomu z tego cyklu. Zamiast tego wypożyczyłem „Wichrowe wzgórza”. Ktoś z osób czytających bloga w jednym z komentarzy polecił mi tą powieść, więc czemu miałbym nie spróbować?

godzina 13.50 – uczelnia
            Dzisiejszego dnia zdążyłem Łukasza i jego siostrę „spotkać” na uczelni chyba już z cztery razy. Ustanowię jakiś rekord tego semestru albo i roku. Jakoś dzisiaj jest mi to obojętne ile razy jeszcze na siebie trafimy. Może w końcu zaczyna mi przechodzić. Wyszłoby mi to tylko na dobre, więc raczej nie mam nic przeciwko. Przecież nic nie poradzę na to, że on nawet nie chce mnie poznać.

godzina 14.10
            Udało się zastać prowadzącą z energetyki jądrowej. Oddałem projekt, który wczoraj robiłem. Zadała mi kilka pytań sprawdzających czy właściwie wiem co zrobiłem.
– Dałabym panu piątkę, ale no nie mogę. Będzie cztery i pół. Czemu pan tak długo zwlekał z tym?
– Jeśli mam być szczery, to po prostu nie umiałem się zmobilizować. Wie pani jak to jest na studiach…
– Jeszcze nie zapomniałam – zaśmiała się.
– A cztery i pół jest jak najbardziej satysfakcjonujące – dodałem.
– Skoro tak. Tylko oddam panu pendriva  - powiedziała. – Jejku, gdzie jest to bezpieczne usuwanie sprzętu – mruknęła.
– Oj tam, niech pani nie usuwa go bezpiecznie. Jak to mówią życie jest za krótkie, żeby bezpiecznie usuwać sprzęt.
– Wie pan, to można dwojako rozumieć – zachichotała.
– To już tylko zależy od wyobraźni – opowiedziałem.
– A my jako inżynierowie mamy przecież bardzo dobrą wyobraźnię.
– Haha, podobno tak o nas mówią – przyznałem.
            Wyszedłem z gabinetu prowadzącej. Ciekawe czy to jeszcze była głupkowata, zabawna rozmowa czy już flirt. Ach, co za różnica.

godzina 16.00 – dworzec
            Stoję z Karolem, Maćkiem i moimi kolegami studiującymi matematyczne kierunki. Po drugiej stronie peronu widzę Łukasza. Dziś naprawdę mam do niego szczęście. Jestem zmęczony po dzisiejszym dniu i nie mam najmniejszej ochoty rozmyślać na jego temat. Teraz chciałbym tylko wrócić do domu, powtórzyć cokolwiek na zbliżającą się poprawę ostatniego kolokwium, a potem napisać chociaż kilka linijek "Chłopaka z pociągu". Niestety znowu jest opóźnienie.

Podsumowanie dnia: Och, ile można?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz