godzina 10.50 – autobus
Czy
tylko ja czuje jakiś specyficzny wstręt do ludzi jedzących jabłko w miejscu
publicznym? Wyjątkowo źle odbieram to w środkach transportu. To okropne
chrupanie, ten sok cieknący po brodzie i rękach, te włókna wchodzące między
zęby. Jakkolwiek dziwnie to brzmi, mało co działa mi na nerwy tak jak
spożywanie jabłka w miejscu publicznym. Chyba nie jestem do końca normalny…
godzina 12.30 – centrum
Po
wizycie w bibliotece postanowiłem przejść się po sklepach w centrum miasta.
Wybrałbym się do galerii, ale to spory kawałek drogi. Zadowoliłem się więc tymi
sklepami z ciuchami, które były w pobliżu. Wszędzie ubrania są identyczne,
zrobione na jedno kopyto. Różnią się tylko metką z nawą firmy, chociaż
znalazłem trampki, które nawet mi się podobają. Będę musiał zastanowić się nad
ich zakupem. Na upalne dni są dużo lepsze niż adidasy.
godzina 15.30 – mieszkanie
Postanowiłem
dokończyć zaległy projekt. Och, nie wiedziałem jak zrobić trójwymiarowy wykres.
Na szczęście klikając ikonkę „pomoc” znalazłem rozwiązanie problemu.
godzina 19.00
Postanowiłem
skontaktować się z Olą i upewnić, czy jutrzejsze spotkanie jest aktualne. Nie
chcę jechać na darmo.
– Ojej! Nie złość się, ale pomyliłam sobie tygodnie.
Moglibyśmy przełożyć to o tydzień?
– Pewnie, nie ma problemu. Nie spieszy się –
przyznałem całkowicie szczerze.
– Chyba, że chcesz, to możemy jutro pójść pochodzić po
galerii.
Chwilę się zastanawiałem. Stwierdziłem, że nie wiem
czy nie wolę załatwić tego szybko. Bez długich pogawędek i spędzania razem
godziny lub dwóch. Prędzej czy później Ola poruszy temat Piotrka, a ja nie chcę
o nim słuchać.
– Może być za tydzień. Nie chcę cię fatygować –
odpowiedziałem.
– Okej.
– Chociaż prawdopodobnie w przyszły piątek będziemy
odrabiać zajęcia, ale wtedy możemy przełożyć to o kolejny tydzień, albo dwa.
– Dobrze, umówimy się jakoś.
godzina 20.00
Dzisiaj
odbywają się juwenalia naszej uczelni. Ja uznałem, że zostaję w domu. Jednym
powodem jest fakt okropnego dojazdu, a może nawet nie tyle dojazdu, co powrotu.
Wolałbym nie zostawać tam do rana, a jedyny nocny pociąg jedzie o takiej
godzinie, że na autobus w stronę osiedla czekałbym prawie równą godzinę. Powrót
rano wiązałby się ze strasznym kacem i jazdą między ludźmi idącymi do pracy. Jednak
drugi powód, który może wydać się trochę głupi jest moja wena. Ostatnio naprawdę
dobrze idzie pisanie „Chłopaka z pociągu”. Nie chcę zmarnować nawet chwili. Juwenalia
będą za rok – to pewne. Kiedy ponownie wena będzie ze mną tak długo? Tego nie wiem.
Szkoda jednak byłoby ją zmarnować.
Podsumowanie dnia:
Wszystko w imię sztuki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz