godzina 08.45 – pociąg
Dziwi
mnie jak z czasem wszystko potrafi się zmieniać. Przemija nie tylko to co
dobre, negatywne emocje także rozmywają się z czasem. Stałem na dworcu tuż przy
schodach prowadzących na peron. Nagle tuż przy mnie stanęła znajoma jeszcze z
mojego pierwszego kierunku studiów. Poznaliśmy się na początku pierwszego roku
i początkowa sympatia z upływem kolejnych miesięcy coraz bardziej przyjmowała
postać wzajemnej niechęci.
W końcu praktycznie całkowicie przestaliśmy z sobą rozmawiać, a ewentualne próby nawiązania kontaktu zwykle obracały się w niezręczną ciszę lub krótką sprzeczkę.
W końcu praktycznie całkowicie przestaliśmy z sobą rozmawiać, a ewentualne próby nawiązania kontaktu zwykle obracały się w niezręczną ciszę lub krótką sprzeczkę.
Nie
rozmawialiśmy sobą już ponad półtorej roku. Mniej więcej od czasu gdy po
zrobieniu inżyniera z mojego pierwszego kierunku postanowiłem dać sobie spokój
ze zgłębianiem tej dziedziny na studiach magisterskich.
– Pamiętasz te okropne zajęcia w soboty? – zapytała
gdy zatraciliśmy się we wspomnieniach sprzed pięciu lat.
– Nigdy nie zapomnę. Były okropne. Wycieczki terenowe
w weekendy. Do tego odbywały się na totalnych końcach świata – odparłem.
– Właściwie teraz mnie to bawi – przyznała.
– Teraz to nawet wspomnienie matematyki jest zabawne.
– Też prawda, chociaż wtedy nikomu z nas nie było do
śmiechu. Nigdy wcześniej ani nigdy później nie miałam zajęć, przed którymi
absolutnie wszyscy siedzieli z nosem w notatkach…
– I podczas których człowiek bał się nawet zakaszleć –
wtrąciłem.
– Chyba lepiej nawet najgorsze wspomnienia obrócić w
coś zabawnego – stwierdziła.
– Masz rację – zgodziłem się.
godzina 09.20 – uczelnia
Całkowicie
się zagadaliśmy. W końcu musieliśmy przerwać rozmowę, ponieważ moja znajoma
lada moment zaczynała zajęcia. Całkowicie zaskoczył mnie fakt, iż tak miło
przebiegła podróż, w jak zawsze opóźnionym pociągu.
godzina 13.15
Poprawa
kolokwium poszła dużo lepiej niż pierwszy termin. Myślę, że dostanę tą magiczną
trójkę, a przynajmniej taką mam nadzieję. Zdecydowanie poszło lepiej niż
podejrzewałem. Może nie policzyłem wszystkiego, ale chyba w większości
otrzymałem prawidłowe wyniki. Tym razem nie korzystałem z „zasobów
intelektualnych” osoby siedzącej obok. Nawet warunki temu nie sprzyjały.
Karolina jednym słowem odezwała się do Patryka. Prowadzący momentalnie
zareagował ostrzeżeniem i przesadzeniem Patryka do pierwszej ławki.
godzina 15.30 – u babci
Babcia
na około dwa tygodnie jedzie do sanatorium. Złożyłem jej krótką wizytę,
ponieważ już jutro rano musi wyruszyć w drogę. Nie wybaczyłaby, gdybym przed
wyjazdem nie wpadł chociaż na kawę.
Podsumowanie
dnia: Pozytywne zaskoczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz