poniedziałek, 13 maja 2013

Dzień 97– 13.05.2013



godzina 08.45 – pociąg
            Dziwi mnie jak z czasem wszystko potrafi się zmieniać. Przemija nie tylko to co dobre, negatywne emocje także rozmywają się z czasem. Stałem na dworcu tuż przy schodach prowadzących na peron. Nagle tuż przy mnie stanęła znajoma jeszcze z mojego pierwszego kierunku studiów. Poznaliśmy się na początku pierwszego roku i początkowa sympatia z upływem kolejnych miesięcy coraz bardziej przyjmowała postać wzajemnej niechęci.
W końcu praktycznie całkowicie przestaliśmy z sobą rozmawiać, a ewentualne próby nawiązania kontaktu zwykle obracały się w niezręczną ciszę lub krótką sprzeczkę.
            Nie rozmawialiśmy sobą już ponad półtorej roku. Mniej więcej od czasu gdy po zrobieniu inżyniera z mojego pierwszego kierunku postanowiłem dać sobie spokój ze zgłębianiem tej dziedziny na studiach magisterskich.
– Pamiętasz te okropne zajęcia w soboty? – zapytała gdy zatraciliśmy się we wspomnieniach sprzed pięciu lat.
– Nigdy nie zapomnę. Były okropne. Wycieczki terenowe w weekendy. Do tego odbywały się na totalnych końcach świata – odparłem.
– Właściwie teraz mnie to bawi – przyznała.
– Teraz to nawet wspomnienie matematyki jest zabawne.
– Też prawda, chociaż wtedy nikomu z nas nie było do śmiechu. Nigdy wcześniej ani nigdy później nie miałam zajęć, przed którymi absolutnie wszyscy siedzieli z nosem w notatkach…
– I podczas których człowiek bał się nawet zakaszleć – wtrąciłem.
– Chyba lepiej nawet najgorsze wspomnienia obrócić w coś zabawnego – stwierdziła.
– Masz rację – zgodziłem się.

godzina 09.20 – uczelnia
            Całkowicie się zagadaliśmy. W końcu musieliśmy przerwać rozmowę, ponieważ moja znajoma lada moment zaczynała zajęcia. Całkowicie zaskoczył mnie fakt, iż tak miło przebiegła podróż, w jak zawsze opóźnionym pociągu.

godzina 13.15
            Poprawa kolokwium poszła dużo lepiej niż pierwszy termin. Myślę, że dostanę tą magiczną trójkę, a przynajmniej taką mam nadzieję. Zdecydowanie poszło lepiej niż podejrzewałem. Może nie policzyłem wszystkiego, ale chyba w większości otrzymałem prawidłowe wyniki. Tym razem nie korzystałem z „zasobów intelektualnych” osoby siedzącej obok. Nawet warunki temu nie sprzyjały. Karolina jednym słowem odezwała się do Patryka. Prowadzący momentalnie zareagował ostrzeżeniem i przesadzeniem Patryka do pierwszej ławki.

godzina 15.30 – u babci
            Babcia na około dwa tygodnie jedzie do sanatorium. Złożyłem jej krótką wizytę, ponieważ już jutro rano musi wyruszyć w drogę. Nie wybaczyłaby, gdybym przed wyjazdem nie wpadł chociaż na kawę.

Podsumowanie dnia: Pozytywne zaskoczenia.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz