piątek, 28 czerwca 2013

Dzień 143 – 28.06.2013



godzina 11.00 – mieszkanie
            Ostatni egzamin zaliczony! I to na wspaniałą ocenę, jaką bez wątpienia jest czwórka! Jeszcze tylko dokończyć projekt, zrobić dwa sprawozdania i zebrać brakujące wpisy. Biedny Maciek, znowu oblał. Coś jest bardzo nie tak, ale nie wiem co. Maciek zawsze zdawał praktycznie wszystko na pierwszych terminach. Podejrzewam, że ma jakieś problemy. Osobiste, zdrowotne lub rodzinne. A może po prostu zbyt dużo pije i imprezuje? Nie wiem jak inaczej go wytłumaczyć. Jeśli będzie chciał pogadać, to powie co się dzieje. Inaczej nic się nie dowiem. Wypytywać nie wypada, nawet jeśli intencje mam dobre.

godzina 12.30
            Nie wiem co naszło mnie i Karolinę. Wysyłamy sobie piosenki, które były popularne kilka lat temu. Leciały już wielkie hity typu „Nothing in this Word” od Paris Hilton, a także zapomniane gwiazdki w stylu Jojo z „Leave (Get out)”. Demony lat dwutysięcznych zawładnęły moim kontem na youtube. Całe szczęście, że Karolina musiała gdzieś wyjść, bo pewnie siedzielibyśmy tak jeszcze z trzy godziny.  

godzina 13.30
            Nie dość, że Maciek wszystko oblewa, to kompletnie nie wykazuje chęci współpracy nad projektem. Dość! Właśnie przestałem czekać na jego pomoc! Sam dokończę ten pieprzony projekt! Potem mu napiszę, że w przyszłym tygodniu jedziemy go oddać i tyle!

godzina 13.45
            Brakuje jedynie rysunku technicznego. Mój program do rysowania na komputerze stracił licencje, a ściąganie nowej licencji na studenckie konto trwa zbyt długo. Zrobię to jak za starych lat i skopiuję rysunek na oknie!
            Wydrukowałem rysunek, który miałem na komputerze. Przykleiłem na niego czystą kartkę papieru technicznego. Całość przykleiłem do okiennej szyby. Wziąłem w dłonie ekierki i ołówek. Do dzieła!

godzina 15.00
            Skończyłem rysunek! Może nie wygląda idealnie, ale z całą pewnością jest wystarczająco dobry by móc go oddać. Umiesz liczyć, licz na siebie, ot co! W nagrodę zjadłem połowę paczki płatków śniadaniowych. Naszło mnie na Cini Minis i nie potrafiłem się powstrzymać przed pójściem do sklepu, kupieniem ich i zjadaniem w ekspresowym tempie.

godzina 15.15
            Napisałem maila do wydawnictwa. Był krótki, podziękowałem za szybką odpowiedź i poinformowałem, że odezwę się we wrześniu, gdy będę chciał zacząć całą akcję związaną z funduszami potrzebnymi na książkę. Ekspresowo odpisali, że w takim razie czekają. Och, to będzie zwariowana i pracowita przygoda…

godzina 18.00
            Jakoś tak nie umiem sobie znaleźć miejsca ani skupić się nad niczym konkretnym. Chyba resztę dnia będę się lenił  najbardziej jak się da. Będę też liczył, że Ola, Dominik, Piotrek dadzą mi dziś spokój i nie będą, tak jak robili wczoraj: 1) pisać esemesów; 2) zaczepiać na facebook’u 3) dręczyć w jakikolwiek inny sposób… Poparańcy!

Podsumowanie dnia:  Sam sobie poradzę, a co!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz