godzina 11.00 – mieszkanie
Ostatni
egzamin zaliczony! I to na wspaniałą ocenę, jaką bez wątpienia jest czwórka! Jeszcze
tylko dokończyć projekt, zrobić dwa sprawozdania i zebrać brakujące wpisy. Biedny
Maciek, znowu oblał. Coś jest bardzo nie tak, ale nie wiem co. Maciek zawsze zdawał
praktycznie wszystko na pierwszych terminach. Podejrzewam, że ma jakieś problemy.
Osobiste, zdrowotne lub rodzinne. A może po prostu zbyt dużo pije i imprezuje? Nie
wiem jak inaczej go wytłumaczyć. Jeśli będzie chciał pogadać, to powie co się dzieje.
Inaczej nic się nie dowiem. Wypytywać nie wypada, nawet jeśli intencje mam dobre.
godzina 12.30
Nie
wiem co naszło mnie i Karolinę. Wysyłamy sobie piosenki, które były popularne kilka
lat temu. Leciały już wielkie hity typu „Nothing in this Word” od Paris Hilton,
a także zapomniane gwiazdki w stylu Jojo z „Leave (Get out)”. Demony lat dwutysięcznych
zawładnęły moim kontem na youtube. Całe szczęście, że Karolina musiała gdzieś wyjść,
bo pewnie siedzielibyśmy tak jeszcze z trzy godziny.
godzina 13.30
Nie
dość, że Maciek wszystko oblewa, to kompletnie nie wykazuje chęci współpracy nad
projektem. Dość! Właśnie przestałem czekać na jego pomoc! Sam dokończę ten pieprzony
projekt! Potem mu napiszę, że w przyszłym tygodniu jedziemy go oddać i tyle!
godzina 13.45
Brakuje
jedynie rysunku technicznego. Mój program do rysowania na komputerze stracił licencje,
a ściąganie nowej licencji na studenckie konto trwa zbyt długo. Zrobię to jak za
starych lat i skopiuję rysunek na oknie!
Wydrukowałem
rysunek, który miałem na komputerze. Przykleiłem na niego czystą kartkę papieru
technicznego. Całość przykleiłem do okiennej szyby. Wziąłem w dłonie ekierki i ołówek.
Do dzieła!
godzina 15.00
Skończyłem
rysunek! Może nie wygląda idealnie, ale z całą pewnością jest wystarczająco dobry
by móc go oddać. Umiesz liczyć, licz na siebie, ot co! W nagrodę zjadłem połowę
paczki płatków śniadaniowych. Naszło mnie na Cini Minis i nie potrafiłem się powstrzymać
przed pójściem do sklepu, kupieniem ich i zjadaniem w ekspresowym tempie.
godzina 15.15
Napisałem
maila do wydawnictwa. Był krótki, podziękowałem za szybką odpowiedź i poinformowałem,
że odezwę się we wrześniu, gdy będę chciał zacząć całą akcję związaną z funduszami
potrzebnymi na książkę. Ekspresowo odpisali, że w takim razie czekają. Och, to będzie
zwariowana i pracowita przygoda…
godzina 18.00
Jakoś
tak nie umiem sobie znaleźć miejsca ani skupić się nad niczym konkretnym. Chyba
resztę dnia będę się lenił najbardziej jak
się da. Będę też liczył, że Ola, Dominik, Piotrek dadzą mi dziś spokój i nie będą,
tak jak robili wczoraj: 1) pisać esemesów; 2) zaczepiać na facebook’u 3) dręczyć w jakikolwiek
inny sposób… Poparańcy!
Podsumowanie dnia: Sam sobie poradzę,
a co!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz