sobota, 22 czerwca 2013

Dzień 137 – 22.06.2013



godzina 01.00 – mieszkanie
            Och, dlaczego mama i Wojtek znów urządzają sobie kłótnie. Już tak długo byli spokojni, a dzisiaj znowu kłócą się w ten swój idiotyczny sposób – każdy z nich w kółko gada to samo. Z doświadczenia wiem, że jakiekolwiek próby interweniowania i uspokojenia ich nie przynoszą skutków. No, może gdyby zastrzelić jedno z nich, to drugie byłoby spokojne. Jednak taka metoda raczej nie jest legalna, a ja i tak nie posiadam broni palnej. Postanowiłem po prostu inaczej rozwiązać problem. Wstałem z łóżka, wyjąłem z szafki zatyczki do uszu, które zostały jeszcze z czasów praktyk w elektrowni. Wróciłem do łóżka z zatkanymi uszami i położyłem się, a oni niech toczą bój nawet do rana, jeśli mają taką ochotę.

godzina 09.30
            Zaraz po przebudzeniu ich kłótnia wygląda tak samo jak w nocy, tyle że stopniowo traci na gwałtowności. Minie jeszcze kilkadziesiąt minut i wszystko będzie normalnie.

godzina 12.45
            Oczywiście zgonie z moimi prognozami mama i Wojtek zdążyli się już pogodzić. Zdążyli pojechać pozałatwiać jakieś sprawy odnośnie starego samochodu i wrócili do domu.
– Musimy jechać do sklepu z meblami. Dostałam wiadomość, że jest już twoja kanapa i trzeba ustalić szczegóły transportu – powiedziała mama wchodząc do pokoju.
– Okej! – odpowiedziałem chętnie odrywając się od nauki na poniedziałkowy egzamin.

godzina 13.30 – sklep z meblami
            – Kiedy możemy się spodziewać przywiezienia sofy? – mama spytała faceta zajmującego się sprawami transportu.
– Dzisiaj! – odpowiedział.
– Co? Jak to możliwe? Myślałam, że będziemy czekać z tydzień…
– Staramy się by nasze usługi były na najwyższym poziomie!
– Och, chyba nieźle państwu idzie – przyznała mama.

godzina 14.30 – mieszkanie
            Całą drogę powrotną słuchałem na temat tego w jaki sposób mam odkurzyć pokój. Jak posprzątać za starym tapczanem i co zrobić z małym stolikiem, który będzie trzeba wyrzucić, ponieważ zabraknie dla niego miejsca.
            Gdy zabrałem się do odkurzania mama stała w drzwiach do pokoju patrząc wzrokiem poganiaczki niewolników, czy aby na pewno dobrze sprzątam.
– Skończyłem! – poinformowałem po chwili.
– Daj mi to! – warknęła mama wyrywając mi odkurzacz z ręki.
– Przecież jest czysto! – oburzyłem się.
– Zaraz zobaczysz co to jest czysto!

godzina 15.30
            Ledwo mama skończyła odkurzać, a do drzwi zadzwonili dostawcy. Chwilę później w pokoju stanęła nowa, granatowa kanapa.
– Jaka ona ładna! – przyznałem.
– A nie jest zbyt niebieska?
– Nie! – warknąłem. – Jest wspaniała! – dodałem, po czym położyłem na sofie niebieską poduszkę, którą kupiliśmy dzisiaj przy okazji wizyty w sklepie.
– Przynajmniej jest wygodna – odparła mama siadając na wersalce. – A wy na co tak czekacie? – spytała mnie i Wojtka. – Wynieście poprzednią kanapę na śmietnik.
godzina 17.30
            Mama cały dzień wymyśla kolejne zadania. Po wyniesieniu poprzedniej wersalki, przyszedł czas na rozkręcenie stolika, dla którego zabrakło miejsca i zniesienia go do piwnicy. Teraz w końcu na nowo usiadłem przy biurku i zająłem się nauką.

Podsumowanie dnia: Czy tylko ja lubię niebieski?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz