wtorek, 25 czerwca 2013

Dzień 140 – 25.06.2013



godzina 00.30 – mieszkanie
            Jestem już w domu jakiś czas, a wszystkie ubrania dalej są całkowicie mokre. W czasie naszego grilla rozpoczęła się okropna ulewa. W końcu postanowiliśmy wracać   do domu. Miałem parasol, ale po pewnym czasie stwierdziłem, że w niczym mi nie pomaga. Złożyłem go i poszedłem w deszczu. Na swój dziwny sposób było to całkiem zabawne i odrobinę przyjemne. Ciekawe czy skończy się kaszlem i gorączką?

 godzina 10.00
            – Co ty spać nie możesz? – spytał zaspany Wojtek wchodząc do mojego pokoju.
– Co? Czemu?
– Jest ósma rano…
– Jest dziesiąta – odpowiedziałem.
– Serio? – spytał zdziwiony.
– Tak.
– Och, yy, to sorry. Myślałem, że mamy ósmą. Nie mam pojęcia czemu...
– Zaraz się zbieram, więc nie będę hałasował, jakby co. Obiecałem mamie iść do tego urzędu.
            Tak, to było absurdalne.

godzina 11.30 – u babci
            Czemu babcia zawsze musi mnie dokarmiać? Przecież nie jestem głodny! Sam nie wiem czemu, ale te truskawki są okropnie kwaśne. Mam wrażenie, że jem cytrynę. Oczywiście muszę mówić, że są wspaniałe. Nagle zadzwonił mój telefon, szybko odebrałem.
– Byłeś w tym urzędzie?! – spytała mama.
– Nie!
– Dlaczego?!
– Bo najpierw poszedłem do babci, jej, daj mi spokój! Jest dopiero jedenasta!
– A urząd czynny do której?! Do piętnastej! No, dzisiaj chyba dłużej…
– No i?
– No i nie zdążysz.
– Przecież to dziesięć minut drogi z mieszkania babci – przypomniałem.
– No jak sobie chcesz! Do usłyszenia – odparła obrażonym głosem mama i wyłączyła się, żeby nie musieć przyznać mi racji. Czemu nie może poczekać kilku godzin, tylko już zaczyna stwarzać nerwową atmosferę.

godzina 12.30 – urząd
            Jak zawsze się tu zgubiłem. Nienawidzę tego budynku. Jest ogromny i zawsze zatłoczony. Szukałem jednego pokoju już z pięć minut. Potem chciałem spytać o wnioski paszportowe urzędników, ale byłem sześćdziesiąty w kolejce. W końcu znalazłem jakieś niewielkie druczki na niskim stoliku otoczonym ludźmi. Wziąłem kilka i natychmiast udałem się do wyjścia.

godzina 14.00 – mieszkanie
            Wczorajszego wieczoru znajomi powiedzieli mi o tym, w jaki sposób mógłbym postarać się zdobyć fundusze na swoją książkę. Nie słyszałem nigdy o czymś takim. Brzmi trochę niewiarygodnie, ale podobno ludzie tak robią. Spróbowanie nie będzie nic kosztować, więc co mi szkodzi? Najpierw jednak muszę napisać do wydawnictwa, które było zainteresowane moją powieścią. Niestety w tej metodzie będę potrzebował ich minimalnej pomocy. Oby okazali zrozumienie i dobroduszność!

godzina 14.30
            Wysłałem maila, który miał prawie stronę długości. Mam nadzieję, że odpiszą i że będzie to pozytywna informacja!

godzina 15.30
            Przypomniałem sobie, że dzisiaj urodziny Radka! Szybko wysłałem mu życzenia. Niestety mam na komórce praktycznie zero środków, zostały tylko darmowe esemesy. Oj tam, najważniejsza jest przecież pamięć, a nie forma!

godzina 17.00
            Czas zrobić sprawozdanie z projektu odnośnie wymiennika ciepła. Wysłać i mieć to z głowy. Ten dzień trochę mnie zmęczył, chociaż głownie rozmyślałem o tej metodzie zyskania funduszy. Och, byłoby wspaniale, gdyby się udało! Niestety wiem, że nie ma się co nastawiać. Najpierw najważniejsza jest odpowiedź wydawnictwa.

Podsumowanie dnia: Nowe pomysły!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz