godzina 00.15 – mieszkanie
Kurwa!
Wróciłem do domu, zacząłem zdejmować buty i zauważyłem, że rozkleja się jedna
podeszwa! Zapłaciłem za te przeklęte buty stanowczo zbyt dużo, by po miesiącu
uległy rozwaleniu! Pojadę z reklamacją, ale najpierw pójdę spać…
godzina 11.00
Trzeba
posprzątać na szybko w pokoju. Babcia zapewne będzie oceniać czystość każdego
pomieszczenia, czym doprowadzi moją lekko skacowaną mamę do szału. Kulminacją,
która doprowadzi do krzyku mamy będzie zdanie „Za moich czasów…”.
godzina 13.00
–
Ocena na dyplomie to cztery i pół – mówiła babcia oglądając dyplom ukończenia
studiów. – A gdzie tu jest średnia ocen ze studiów? – spytała.
– Tutaj – pokazałem palcem.
– Trzy i osiem dziesiątych?! Dlaczego taka niska?! –
oburzyła się.
– Bo najwyraźniej miałem przewagę trój nad innymi
ocenami – mruknąłem.
– To nie jest zabawne!
– Och, przestań!
– Może teraz postarasz się o lepsze oceny i na
dyplomie magisterskim będzie lepsza średnia!
– Nie planuję się o to starać – przyznałem.
– Ale i tak jestem dumna – dodała.
Cała
babcia, zawsze musi skrytykować. Jakby była średnia pięć zero to co innego
byłoby źle. Uwielbiam ją, ale nie znoszę tego szukania dziury w całym.
godzina 15.00
–
Co byś chciała dostać na swoje urodziny? – mama spytała babcie. Jej
osiemdziesiątka nadchodzi wielkimi krokami. Już za niecały miesiąc spędzę cały
dzień w towarzystwie rodziny siedząc przy restauracyjnym stole.
– Och, tak właściwie to strasznie chciałbym skoczyć
na spadochronie – uśmiechnęła się babcia.
– Co? – krzyknąłem równocześnie ja, mama i Wojtek.
– Od kiedy mój wnuk – Franek – opowiadał mi jakie to
uczucie jestem strasznie ciekawa. Niestety wiem, że mój wiek na to nie pozwala,
a już na pewno nie moje serce. Pewnie umarłabym w czasie skoku, więc skoro
adrenalina jest dla mnie niewskazana, to poproszę o kilkudniowy pobyt w SPA w
jakimś ładnym miejscu. Odrobina relaksu mi nie zaszkodzi.
Odetchnęliśmy
z ulgą, chociaż nigdy nie przypuszczałbym, że babci marzy się coś takiego jak
skok na spadochronie…
godzina
18.00 – galeria
Odwieźliśmy
babcię do domu, a potem razem z mamą pojechaliśmy do galerii zareklamować
rozklejające się buty. Pani kasjerka wyjątkowo długo męczy wniosek reklamacji.
– Reklamacja będzie do odbioru za minimum miesiąc –
odparła.
– Co takiego? Na stronie internetowej jest napisane,
że do dwóch tygodni! – warknąłem.
– Tak, ale nasz salon będzie remontowany i nieczynny
przez dwa tygodnie.
– A czy możemy reklamacje złożyć w innym sklepie? –
wtrąciła mama.
– Tak, oczywiście – potwierdziła kasjerka.
– W takim razie pojedziemy gdzie indziej –
postanowiła mama.
godzina 18.30 – galeria numer dwa
Musieliśmy
przejechać całe miasto. Na szczęście nie ma korków i jedzie się dość płynnie.
Reklamacja będzie do odbioru za dwa tygodnie. W tym czasie będę musiał
pochodzić w poprzednich butach, które nie są w najlepszej kondycji, ale
przynajmniej się nie rozklejają.
– Chodź, wejdziemy do H&M ‘u – powiedziała mama.
– Ale po co, nie mam kasy.
– Zaczęły się promocje!
– Wiem, Natalia już zdążyła mi o tym powiedzieć.
Nikt nie zna się na zakupach tak jak ona.
– Czuje się niedoceniona!
– Miałem na myśli, że zaraz po tobie mamo –
sprostowałem.
– Masz szczęście!
godzina 19.00
Teraz
to dopiero nie mam pieniędzy, ale warto było! Spodnie za sześćdziesiąt złotych
nie trafiają się codziennie. Mają jasnobrązową barwę, która podobno nazywana jest
kolorem piaskowym. Nie wiem, nie rozróżniam tych wszystkich dziwnych odcieni czerwieni,
błękitu, beżu, żółci, czerni, bieli… I tak potrzebowałem nowych spodni, więc nie
mogłem ich nie kupić!
godzina 19.45 - mieszkanie
Obiecałem
Radkowi zadzwonić do niego. Wczoraj nie mogliśmy za bardzo pogadać na osobiste tematy,
a jestem ciekaw jak układa się z Anią. Słuchałem o niej cały poprzedni weekend,
więc chcę wiedzieć co dalej.
– A wszystko dobrze! Byliśmy ostatnio w herbaciarni,
było bardzo fajnie!
– Wydaje się bardzo sympatyczną dziewczyną – przyznałem.
– Tak, jest taka wesoła i miła!
– W ogóle, myślę że spróbuję zadzwonić zgodnie z twoim
pomysłem.
– Co? Aaa, rozumiem! A kiedy?
– Sam nie wiem, żeby ewentualnie umówić się na czwartek
lub piątek.
– To zadzwoń jutro! Jakoś pod wieczór.
– Hm, no tak.
– Może się uda! Nic nie stracisz.
– No, raczej gorzej nie będzie – przyznałem.
Jestem
ciekaw czy on w ogóle odbierze ten telefon. Och, sam sobie stwarzam problemy. Jestem
nienormalny…
Podsumowanie dnia:
Kolejny dzień, kolejny dramat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz