niedziela, 9 czerwca 2013

Dzień 124– 09.06.2013



godzina 00.45 – Ergo Arena
             – Czuje się jakbyśmy odkrywali jakąś piramidę – powiedziałem świecąc sobie komórką, żeby chociaż odrobinę rozświetlić nieprzeniknioną ciemność.
– Nie pomyślałem, że w tych krzakach będzie tak ciemno – przyznał Radek.
Świecąc po ścianie tuż obok szukamy napisu, niedaleko którego  schowaliśmy nasze skarby.
– O jest! – krzyknął Darek. – Jest wszystko! – dodał.
– Moja woda! – ucieszyłem się. – Zaraz umrę z pragnienia!
W czasie całej gali wypiliśmy tylko zdecydowanie zbyt drogi sok.
– Okej, miałeś rację. Chcę łyka tej wody – przyznał Darek.
– Wiedziałem, że tak będzie! – odparłem podając mu butelkę. – Chyba i tak wywalę resztkę tych tostów, jakoś się ich brzydzę po tym przechowywaniu w krzakach…

godzina 01.15 – KFC
            Kolejka w KFC jest wprost niewyobrażalna. Chyba w ciągu ostatniej godziny mieli większy utarg, niż przez cały dzień. Wszyscy po wyjściu z Ergo Areny przyszli tu na przekąszenie czegoś ciepłego.

godzina 01.45 – na mieście
            – Wiecie, że jestem dzisiaj pierwszy raz nad polskim morzem? – spytał retorycznie Darek. – To dziwne…
– Serio? – zdziwił się Radek.
– Tak, zawsze jeździłem za granicę.
– W takim razie musimy iść na plażę! Jeśli jesteś tu pierwszy raz, to musisz zobaczyć Bałtyk! – dodał Radek.
– Możemy spróbować, włączę GPS, ale to chyba dość daleko.
– Mamy czas do szóstej rano – przypomniałem. – Idziemy na plażę!

godzina 02.15 – plaża
            Droga była trudniejsza niż przypuszczaliśmy. Ciągle trafialiśmy w ślepe uliczki albo na zamknięte bramy. W końcu jednak zobaczyliśmy piasek i morze.
– Udało się! – krzyknął Radek. – Myślałem, że tu nie dotrzemy!
Odpowiedzieliśmy grupowym okrzykiem radości, po czym pobiegliśmy w stronę plaży. Zobaczyliśmy bliżej nieokreśloną kamienną płytę niedaleko brzegu. Usiedliśmy na niej i wyciągnęliśmy piwa z plecaków i toreb.
  Za naszą wycieczkę! – wznieśliśmy toast.
  Tam widać molo? – upewniał się Darek.
  Tak – potwierdził Marek.
  Jeej, nie sądziłem, że zobaczę dzisiaj morze.
– Zupełnie jak w tych amerykańskich filmach, gdzie grupka przyjaciół za wszelką cenę chce odwiedzić jakieś miejsce, a gdy już mają się poddać to docierają do celu – odparłem.
– Chociaż tyle z filmów spełnia się w życiu, bo miłości jak z ekranu kina chyba nigdy nie doświadczę – mruknął Darek. – Ale teraz cieszmy się chwilą! Kiedyś będę o tym opowiadał dzieciom. Jak tata pierwszy raz widział polskie morze: w środku nocy razem z trójką przyjaciół, chociaż wcale miał nie odwiedzać plaży. 
– Skoro już tutaj jestem, to chociaż dotknę sobie wody. Wykąpać się nie mogę, ale zawsze coś – wtrąciłem i pobiegłem nad brzeg. Marek i Radek robili nieopodal zdjęcia przy rybackim kutrze.
– To zabawne – jutro mam kolokwium, a teraz stoję na plaży i wdycham jod – zaśmiał się Marek.
– Ja mam jutro dwa kolosy, pewnie nie zdam ani jednego, ale warto było.
– W życiu piękne są tylko chwile! Kolosa można napisać kolejny raz, a to jest jednorazowym przeżyciem – podsumował Radek.

godzina 05.00 – na mieście
            Od trzeciej w nocy jesteśmy w nieustannym spacerze w stronę dworca. Nie czuję już nóg, ale dzielnie się trzymam. Radek i Marek nie ukrywają swojego niezadowolenia i pretensji do Darka, który prowadzi nas GPS’em.
– Od godziny, cały czas jesteśmy czterdzieści minut od celu! – narzekał Radek.
– Wcale nie, wydaje ci się – warknął Darek.
– W końcu dotrzemy – uspokajałem. – Taki spacer ma swój urok.
– Chyba postradałeś zmysły – odpowiedział mi Marek.
 – Będzie co wspominać – dodałem.

 godzina 07.00 – autokar
            Wracamy do domu. Śpię jak niemowlę. Jestem wykończony, budzę się tylko w czasie autokarowych ogłoszeń. Chcę już być w domu, wziąć prysznic i zjeść jakiś porządny obiad.

godzina 17.00 – mieszkanie
            Po ogarnięciu się zacząłem naukę wymieszaną z rozmową z Karoliną. Jestem wdzięczny Karolinie i Patrykowi, którzy opracowali pytania na wtorkowe kolokwium przesłali je na mojego maila. Nie zdążyłbym tego zrobić za żadne skarby świata.

godzina 18.00
            Projekt z matematyki znowu jest źle, chociaż poprawiłem tak jak tego chciał! Napisał, że nie da mi czwórki i będę musiał pisać kolokwium. Jeśli myśli, że tak łatwo dam sobie dowalić dodatkową naukę, to się bardzo myli. Pójdę do niego kolejny raz, a jeśli to nic nie da, to pójdę do profesora odpowiedzialnego za ten przedmiot. Nie zgadzam się z tą oceną, uważam, że wynika jedynie z jego niechęci do mojej osoby.

Podsumowanie dnia: Pozytywne urwanie głowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz