godzina 05.45 – mieszkanie
Uhh,
obudziłem się jeszcze bardziej zmęczony niż przed położeniem do łóżka. Oczy
same się zamykają, ale muszę wstać i pojechać na głupi egzamin i głupie
kolokwium. Chociaż mogę poleżeć jeszcze pięć minutek…
godzina 06.45
Do
diaska! Miało być pięć minut, a nie dwadzieścia. Do tego nie ma ciepłej wody, a
nie wyjdę z domu bez wymycia włosów. Zagotowałem wodę, nalałem do miski,
dolałem trochę zimnej i przy pomocy szklanki polewałem sobie głowę. Potem
szybko wybrałem z szafy spodnie, białą koszulę, krawat i czarny kardigan. Już
bez przesady z tą elegancją, ten egzamin nie jest aż tak istotny.
godzina 07.30 – pociąg
Przynajmniej
jadę zgodnie z rozkładem. Żeby nie było tak pięknie tuż przed wejściem na
dworzec kobieta żul i mężczyzna żul nadmiernie eksponowali swoje głębokie
uczucie lub głębokie upojenie tanim winem. W każdym razie ich namiętny
pocałunek zapadł mi w pamięci i wcale nie był to ładny widok – a wręcz
przeciwnie, był odrażający. Chyba już nigdy nie dam rady o tym zapomnieć!
godzina 09.45 – uczelnia
Egzamin
poszedł całkiem dobrze, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że prawie się na niego
nie uczyłem. Teraz mam ponad dwie godziny przerwy do kolokwium i w tym czasie
mam zamiar przyswoić całą niezbędną widzę.
godzina 12.00
–
Masz cztery i pół z dzisiejszego egzaminu – powiedziała Karolina.
– Serio?! To super! – ucieszyłem się zdziwiony. – Nie
myślałem, że napisałem tak dobrze, a ty jak?
– Tak samo, Maciek podobnie. Patryk dostał pięć.
– Cóż, był jedyną osobą na ostatnim wykładzie. Wcale
mnie nie dziwi jego pięć. Takie sam na sam z prowadzącym może wiele zdziałać –
odparłem.
– Pff, trzeba było też przyjść, a nie teraz dokuczać!
– zaśmiał się Patryk
– Dziękuję, ale nie kręcą mnie takie zabawy – dodałem.
godzina 14.00
Kolokwium
też nie poszło tak źle. Wychodząc z uczelni po wpisach z niemieckiego
stwierdziłem, że mam w tym tygodniu więcej szczęścia niż rozumu. Nie uczyłem
się praktycznie na nic, a wszystko jakoś mi poszło. Może jednak została mi
jeszcze odrobina zdolności do szybkiej nauki? Myślałem, że już całkiem
straciłem tą umiejętność. Czasem chyba warto wyluzować i nie przejmować się
obowiązkami. Zrobić coś fajnego, przyjemnego i nie myśleć o tym co powinniśmy, a
o tym czego chcemy.
godzina 17.00
– mieszkanie
Wróciłem
do domu, zjadłem obiad. Jestem w trybie zombi. Jeśli nie zdrzemnę się to zasnę
na stojąco. Spróbuję dzisiaj odespać ten weekend – byłoby miło mieć trochę
więcej sił i energii.
Podsumowanie
dnia: Szczęściarz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz