środa, 12 czerwca 2013

Dzień 127– 12.06.2013



godzina 05.45 – mieszkanie
            Znowu myję włosy używając kubka i wody zagrzanej w czajniku. Głupia konserwacja głupich rur. No cóż, chociaż pogoda się poprawiła.
godzina 09.45 – uczelnia
            – Szczerze mówiąc nie jestem pewien czemu obliczenia nie wychodzą tak jak powinny – mówił do mnie prowadzący klikając myszką kolejne okienka, ikonki i przyciski.
– Ja niestety też nie…
– Wszystko wygląda na zrobione w prawidłowy sposób. Chociaż możemy jeszcze spróbować tego – głośno myślał po czym zaczął tak szybko klikać, że kompletnie się pogubiłem.
Program obliczeniowy rozpoczął ponowne obliczenia po czym się zawiesił.
– Wie pan, niestety zajęcia się już kończą – dodał prowadzący.
– Jutro przyjedziemy wcześniej, żeby dokończyć projekt – odparłem.
– Mnie jutro nie ma, więc państwu nie będę mógł pomóc.
– Ale to się zawiesiło, a ja nie wiem nawet co tutaj mam zmienić!
– Och, poradzi pan sobie! – zapewnił.
– Taaa – mruknąłem. Zapewne wszystko jutro mi wyjdzie, zwłaszcza że przez zawieszenie straciłem wszystkie wprowadzone zmiany…

godzina 10.00 – dworzec
            – W końcu dostałeś czwórkę z tej matmy? – spytał Rafał.
– Tak! Poszedłem do niego i pogadałem z nim.
– I co mu powiedziałeś?
– No, że zrobiłem jak kazał, więc nie może być dalej źle.
– Chwilę pomarudził, potem powiedział, że trzy i pół jest oceną, która trochę mnie krzywdzi, a cztery jest według niego za wysokie, ale będzie miły i da mi tą czwórkę.
– No to dobrze.
– Nie dałbym sobie tak łatwo dowalić kolejnego kolokwium! – odgrażałem się. – Potem jeszcze mówił o tym co powinienem umieć jako inżynier.
– Nic nowego, oni wszyscy lubią poruszać ten temat.
– Tak, inżynier powinien umieć wszystko, łącznie z przebywaniem w dwóch miejscach w tym samym czasie, podróżowaniem w czasie i przestrzeni, rozumieniem wszystkiego bez tłumaczenia – zaśmiałem się.

godzina 10.30 – pociąg
            Dlaczego facet z akordeonem gra w pociągu? Czy to normalne albo chociaż legalne? Gdyby przynajmniej nie fałszował…

godzina 11.45 – autobus
            Jadę sobie czytając książkę. Naszły mnie jakieś dziwne myśli. Dlaczego od zawsze tak bardzo chciałem zostać pisarzem? Co w tym fascynującego? W gruncie rzeczy książki nie robią nic ważnego. Nie są nam niezbędne do codziennego życia. Z drugiej strony, gdyby nie były ważne to naziści chyba nie paliliby ich po wybuchu wojny. Myślę, że przyświecał im inny cel niż dobra zabawa. Rozwój kulturalny społeczeństwa jest chyba istotny? Właściwie co to za różnica? Wiem jedynie, że od zawsze chciałem zobaczyć swoje nazwisko na kawałku papieru, który mnie przeżyje. Wiem też, że będę próbował tak długo aż w końcu zrealizuję ten cel. Ciężko mnie do czegoś zniechęcić.

godzina 17.00 – mieszkanie
            – Mam dla ciebie niespodziankę! – ogłosiła mama wchodząc do mojego pokoju.
– Wygrałaś w totka? – spytałem.
– Nie, zgaduj dalej!
– Tak naprawdę jestem synem Hefnera?
– Chciałbyś być jego synem? – zdziwiła się.
– Nie miałbym nic przeciwko.
– Hm, dalej nie zgadłeś.
– To nie wiem.
– Jest ciepła woda!
– I tylko tyle?! Myślałem, że serio stało się coś wspaniałego!

Podsumowanie dnia: Nie wiem czemu rozmyślam nad książkami i nazistami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz