piątek, 21 czerwca 2013

Dzień 136 – 21.06.2013



godzina 09.30 – mieszkanie
            – Mamo, jedziemy do tego centrum tak jak planowaliśmy?
– Nie, dzisiaj nie! Zrobimy to za tydzień – odpowiedziała.
– Dlaczego? – spytałem.
– Dzisiaj przyjedzie jakiś facet kupić mój stary samochód – wyjaśniła łamiącym się głosem.
– I dobrze, najwyższa pora go sprzedać. Ile może stać na parkingu i praktycznie nie jeździć?
– Mam sentyment do tego pojazdu! Nie chcę go nikomu oddawać – marudziła.
– Och, przestań!

godzina 10.00
            W końcu przyjechał gruby facet wyglądający jak przemytnik narkotyków. Patrzyłem z okna jak mama i Wojtek witają się z nim, po czym zaczynają targowanie. Ciekawe czy mama nie rozmyśli się w ostatniej chwili? – pomyślałem i odszedłem do okna.

godzina 10.15
             – I jak poszło? – spytałem gdy wrócili do mieszkania.
– Mam już tylko jeden samochód – odpowiedziała mama z wymuszoną dramaturgią.
– Spójrz na to z innej strony, masz jeden problem mniej.
– Lepiej już nic nie mów! – burknęła.

godzina 11.45 – autobus
            Już jakiś czas temu umówiliśmy się z Karolina, że gdy przyjdą ciepłe dni to nawzajem oprowadzimy się po swoich okolicach. Dzisiaj mamy zrobić spacer po dzielnicy Karoliny. Żeby tam dotrzeć muszę jechać trzema autobusami i jadąc drugim z nich zaczynam mieć dość tej wycieczki. Zaraz się roztopię!

godzina 14.30 – okolica Karoliny
            Razem z Karoliną i Pawłem dotarliśmy nad jakiś duży staw, czy tam małe jeziorko. Sam do końca nie wiem co to jest, ale nie ważne. Wieje tu przyjemny, chłodny wiatr. Usiedliśmy na betonowym murku, żeby chwilę odetchnąć. Nas spacer zaczął się już półtorej godziny temu, a słońce nie żałowało nam swoich złocistych promieni.
– Jest piekielny upał, ale to takie przyjemne po siedmiomiesięcznej zimie – powiedziałem.
– Fajnie, że poszliśmy na ten spacer. Ile można siedzieć w domu? Wszystkie paskudnie zimne miesiące zamykaliśmy się tam.
– Dokładnie! Trzeba się w końcu trochę opalić! – przyznałem rację.

godzina 17.30 – mieszkanie
            Wróciłem do domu całkowicie wyczerpany. Przebywanie na słońcu potrafi męczyć. Natychmiast zrobiłem sobie chłodny prysznic, który przywrócił mi odrobinę sił. Potem postanowiłem zrobić koktajl truskawkowy. Kiedyś słyszałem, że wyjątkowo dobre są koktajle bananowe. Akurat został jeden banan. Nie czekając obrałem go, wyrzuciłem końcówkę, której podobno nie wolno zjadać, a resztę dorzuciłem do truskawek, kefiru i odrobiny cukru. Włączyłem blender i wszystko ładnie zmiksowałem.

godzina 17.45
            Wstawiłem koktajl do lodówki, chciałem go odpowiednio schłodzić. Dłużej jednak nie wytrzymałem, byłem ciekaw jak smakuje koktajl truskawkowo – bananowy. Muszę przyznać, że dużo lepiej niż podejrzewałem!

Podsumowanie dnia:  Spacery, owoce, słońce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz