godzina 12.45 – urząd
Nie
wiem czy to się dzieje naprawdę, ale jestem tu dopiero około trzydziestu minut,
a mój numerek właśnie został wyświetlony. Cud! Chyba ktoś, tam na górze mnie
lubi i nie chce, żebym połowę dnia przesiedział w kolejce!
– Dzień dobry! – przywitałem się z urzędniczką.
Zrobiłem to chyba zbyt radośnie.
– Witam Pana! – odpowiedziała równie wesołym tonem.
– Chciałem złożyć wniosek o paszport – wyjaśniłem
podając potrzebne dokumenty.
– Proszę też o legitymacje studencką.
– Już, chwileczkę – odpowiedziałem szybko wyjmując
legitymację z portfela i podając urzędniczce.
– Uch, na tej uczelni jest tak ciężko jak się mówi?
– spytała spoglądając na legitymacje.
– Czasami, można przywyknąć. Trzeba po prostu lubić
lub chociaż tolerować dużo wzorów, wykresów i definicji, których chyba nie
rozumie nikt.
– To się nazywa umysłem ścisłym. Ścisłowiec z pana?
– Nie do końca, ale nigdy nie miałem problemu z
matematyką, fizyką, chemią. Właściwie ogólnie z nauką. Nie lubiłem jedynie
historii i wosu…
– Historia. Hm, też nigdy nie przepadałam za
wkuwaniem tysiąca niepotrzebnych dat, nazwisk i miejsc.
– Rozumiem – odpowiedziałem zastanawiają się czy
przyszedłem do urzędu czy na pogawędki. Spojrzałem na mamę, która była
obsługiwana kilka stanowisk dalej.
– Ładnie się pan nazywa – zmieniła temat wklepując
dane w komputer. – Takie zwykłe imiona są najlepsze. Pasują do każdej epoki,
każdego kraju i miejsca.
– Też nawet lubię swoje imię – dałem się wciągnąć w
kolejną rozmowę.
godzina 13.15 – urząd
–
Czemu to tak długo trwało? – spytała zniecierpliwiona mama czekająca przy
drzwiach wejściowych.
– Pani urzędniczka miała ochotę sobie porozmawiać o głupotach,
a potem były problemy z odciskami palców.
– Jak to?
– Nie chciały się pobrać ze wskazujących. W końcu
pobrała ze środkowych…
– A o czym tak dyskutowała z tobą?
– O uczelni, o imionach, o pracy w urzędzie, o
kolejkach w urzędzie. O wszystkim i niczym. Obcy ludzie lubią sobie ze mną
porozmawiać – zaśmiałem się.
godzina 13.45 – galeria
W
międzyczasie dostałem wiadomość, że moje buty, które reklamowałem, są już do
odbioru. Byliśmy niedaleko, więc od razu pojechaliśmy po nie. Zostały
naprawione. Skleili je w miejscach gdzie zaczynały się rozpadać… Ciekawe ile to
wytrzyma zanim będę reklamował je kolejny raz?
godzina 13.55
Znalazłem
spodnie całkowicie w moim rozmiarze! Do tego kosztowały jedynie czterdzieści
złotych. Pobiegłem je przymierzyć i posmutniałem. Nie wiem czy kiedykolwiek
miałem na sobie coś tak bardzo obcisłego. Chyba nawet nie mógłbym w nich usiąść
bez zagrożenia kastracji mechanicznej. Zawiedziony odwiesiłem spodnie. Dlaczego
jak pierwszy raz w życiu znalazłem jeansy, do których nie potrzebowałbym paska
to były tak chorobliwie obcisłe? Równie dobrze mógłbym zacząć nosić legginsy.
godzina 17.00 – mieszkanie
Zacznę
robić kolejny projekt, chcę go mieć jak najszybciej za sobą! Och, cóż za
ambicja!
godzina 19.00
Został
tylko jeden pieprzony punkt do zrobienia! Nie umiem znaleźć nic na ten temat,
niech to szlag! Wyślę projekt Maćkowi, jesteśmy razem w sekcji, niech też coś
poszuka!
godzina 20.00
Dopadła
mnie jakaś dziwna senność. Zupełnie, jakby w jednej chwili wyparowała cała moja
energia. Nie wiem o co chodzi, ale nie mam sił na nic…
Podsumowanie
dnia: Pogawędki zawsze spoko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz