piątek, 14 czerwca 2013

Dzień 129– 14.06.2013



godzina 11.00 – mieszkanie
            Dzisiaj wizyta u stomatologa, jestem cały zestresowany. Nic nie przeraża mnie tak bardzo jak dentysta. Zwłaszcza, że nie mam pojęcia co mnie dzisiaj czeka. Ostatnim razem usłyszałem „przyjdź w czerwcu”. Skoro kazał to idę.

godzina 12.00
            Od rana chodzi mi po głowie ten pomysł Radka z zadzwonieniem do Łukasza. W gruncie rzeczy uważam, że to głupie i nie przyniesie żadnego efektu. Z drugiej strony przecież nie mam nic do stracenia.

godzina 13.00 – gabinet stomatologiczny
            – Musimy zrobić jedną małą plombę – odparł mój przyszywany wujek. – Pewnie chcesz znieczulenie?
– Tak! Zdecydowanie chcę! – przytaknąłem.
– Okej – odparł. Zaraz potem zrobił mi zastrzyk, a ja czułem jak lewa strona ust zaczyna być bezwładna. – Znieczulaj się, a ja zaraz wracam – odparł i wyszedł na chwilę do sąsiedniego pomieszczenia.

godzina 13.15
            Zaczęło się wiercenie. W radiu leci Lana Del Rey, a wujek nuci sobie w rytm „Summertime sadness” wymieniając co chwilę wiertła. Dziwna sytuacja do podśpiewywania, ale przynajmniej w ten sposób zostaje rozładowane napięcie. Nie umiem być niezestresowany na fotelu dentystycznym, nawet jeśli bardzo się staram.

godzina 13.45 – droga do domu
            Och, nie mogę dziś do niego zadzwonić. Pół twarzy jest znieczulone. Dziwnie mówię i jeszcze dziwniej wyglądam. Całe to dzwonienie jest pomysłem Radka, spytam go kiedy powinienem zadzwonić. Może jego randkowe porady mówią coś na ten temat? Wątpię… Tak samo jak wątpię, że to dzwonienie cokolwiek pomoże. Myślę, że a) nie odbierze; b) wymyśli idiotyczną wymówkę typu. „muszę się uczyć”.
            Mimo wszystko chcę to zrobić. Nigdy nie zaszkodzi spróbować…

godzina 18.30 – centrum
            Poszliśmy z Natalią na piwo. Usiedliśmy w knajpie po czym zobaczyliśmy, że przy stoliku obok siedzi grupa półżuli. Postanowiliśmy szybko stąd uciekać. Zdecydowanie lepiej pójść gdzie indziej, nawet jeśli będzie drożej.
– Co u Maćka? Brakuje mi tych głupkowatych rozmów – spytała Natalia.
– A wszystko dobrze – odpowiedziałem.
– Zmienił się coś?
– Ani trochę, dalej cały czas gada idiotyzmy. To chyba jego największa zaleta. Nigdy nie jest nudno.
– Powiedz mu, żeby wpadł na imprezę do nas.
– Planujemy już taką imprezę od pół roku, ale ciągle coś nie wypala. Spróbuję namówić go na odwiedziny tuż po sesji. A może nawet zaraz po ostatnim egzaminie.
– O pewnie! Byłoby fajnie. Pójść na imprezę takim większym gronem, Karolina i Paweł pewnie też by poszli.
– Spróbuję poruszyć temat w najbliższym czasie – obiecałem.

Podsumowanie dnia: Stomatolodzy i Łukasze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz