godzina 11.30 – w samochodzie
– Skoro i tak
jadę na zakupy to podrzucę cię do babci – mówiła mama.
– Fajnie, chociaż jeden dzień bez autobusów.
– Och, niech ta okropna ciężarówka zjedzie gdzieś!
Nawet nie mogę jej tutaj wyprzedzić – zmieniła temat.
– Może skręci – odparłem i dokładnie w tym momencie
pojazd przed nami włączył migacz. Zaraz potem skręcił w prawo.
– No nie… - westchnęła mama. Okazało się, że przed
ciężarówką jechała jeszcze większa zawalidroga.
– Ha ha, ach ta ironia wszechświata.
– Zaraz zostawię cię na przystanku to zobaczysz
ironię! – zażartowała. – Nienawidzę jechać za czymś takim! I do tego ta
podwójna ciągła…
godzina 13.00 – u babci
Po
standardowej pomocy w porządkach piję kawę z babcią, która opowiada o swoim
urlopie. Ja za to opowiadam o rodzinnej imprezie w górach, która ją ominęła.
– Oczywiście Zuzia miała wszystko niebieskie.
Niebieska sukienka, kapelusz, buty, nawet siedziała na niebieskim krześle. Ta
twoja prawnuczka ma obsesje na punkcie tego koloru. Ciekawe czy kiedyś jej
przejdzie.
– Jednemu z moich wnuków nie przeszło – odpowiedziała.
– Ja nie mam obsesji!
– W twoim pokoju jest niebieski dywan, zasłona,
roleta, narzuta na łóżku, a teraz pojechałeś po kanapę i wybrałeś niebieską.
– Ale w jakim ładnym odcieniu! – argumentowałem.
– Do tego masz chyba z dwie pary niebieskich spodni…
– Ale jedne są jasne, a drugie ciemne – przerwałem.
– No i masz niebieskie koszulki, swetry, buty –
wymieniała dalej. – I nawet prace inżynierską oprawiłeś na niebiesko – dodała.
– Och, no może jednak coś w tym jest – mruknąłem
biorąc łyk kawy, żeby mieć więcej czasu na wymyślenie sensownej odpowiedzi.
Niestety nie znalazłem niczego na swoją obronę.
– A jak byłeś mały to pamiętam, że nosiłeś niebieskie
okulary – przypomniała.
– Zmieńmy temat!
– Właśnie, lepiej zjedz pierogi.
– Jadłem śniadanie trzy godziny temu! –
zaprotestowałem.
– Więc już zgłodniałeś.
– No dobra, ale
małą porcję!
godzina 15.15 – mieszkanie
–
Myślę nad przygarnięciem psa – zakomunikowała Karolina wysyłając mi link do
zdjęcia.
– Znowu? – zdziwiłem się. – To już nie pierwszy raz.
– Lepiej go
zobacz!
– Uroczy, ale po co ci pies? Masz już dwa koty.
– Bo ja kocham zwierzęta! – przypomniała, po czym
zniknęła na chwilę. – Bierzemy go w poniedziałek! Wszystko uzgodniliśmy z
Pawłem.
– A nazwiecie go jakoś śmiesznie? Może Łapserdak? -
zaproponowałem
– Nie!
– No to Hopsacz!
– Nie!
– Te zwierze będzie bez imienia, jeśli tak dalej
pójdzie! – oburzyłem się.
– Będzie mieć imię, ale normalne imię!
godzina 17.00
Umówiłem
się z kimś, kogo nie widziałem chyba z pół roku, nie licząc kilku przypadkowych
spotkań. Próbowaliśmy zgadać się już kilka razy, ale nigdy nie wypaliło.
Dzisiaj wszystko wydaje się być po naszej stronie, może w końcu zdołamy pójść
na piwo i pogadać. Nawet nie wiem czy mam to traktować jako randkę czy nie.
Nasze wcześniejsze spotkania chyba można było zaliczyć do randek. Hm, tak czy
siak, wychodząc z domu trzeba ładnie wyglądać.
Podsumowanie
dnia: Niebieski
świat!