godzina 10.15 – mieszkanie
To
nienormalne. Biegam między komodą i szafą wyjmując kolejne ubrania, zakładając
na siebie, zaraz potem zdejmując i wkładając inne. Dlaczego? Ponieważ nie
potrafię podjąć decyzji czy na dzisiejszą pogodę odpowiednie są krótkie, czy
długie spodnie. Ja to potrafię mieć problemy…
godzina
10.30
Siedzę
w białej koszulce i długich spodniach. Termometr pokazuje, iż jest już około
dwudziestu stopni, więc w południe będzie jeszcze cieplej. Jasne kolory
bardziej odbijają promienie słoneczne niż te ciemne, czy coś w tym stylu. Na
krótkie spodnie chyba jeszcze za wcześnie, przecież z dwa tygodnie temu
wszystko pokrywał śnieg!
Kajetan,
z którym umówiłem się na łażenie po mieście właśnie napisał mi, że jest
problem. Nie po to tyle czasu myślę w co się ubrać, żeby teraz nigdzie nie iść!
Zabiję go jak teraz odwoła spotkanie!
godzina 11.30 – centrum
Jednak
udało się spotkać. Kajetan marzy o byciu fotografem. Szczególnie lubi
fotografować samochody, czego ja nie potrafię zrozumieć. Jakoś nie dostrzegam
piękna i sztuki w zdjęciach aut, ale przecież kompletnie nie znam się na
dziedzinie jaką jest fotografia. Jakby wszyscy lubili jedynie upamiętniać
krajobrazy, to kto robiłby te okropne reklamy Fast Foodów, na których najnowsze
kanapki wyglądają na ogromne i smakowite? Potem zachęcony człowiek idzie kupić
owy smakołyk i dostaje najzwyklejszego w świecie hamburgera, który nawet nie
jest specjalnie duży. Takie prawa reklamy, ale czemu wciąż się na to nabieramy?
godzina 12.30 – podziemny parking
Chodzimy
po podziemnym parkingu należącym do kina, hotelu i sam nie wiem czego jeszcze.
Szukamy sportowych samochodów.
– Muszę kupić jakiś dobry aparat. Cyfrówka przecież nie nadaje się do
zabawy w fotografa.
– Od czegoś trzeba zacząć – odparłem.
– Wtedy miałbym lepsze zdjęcia.
– Jakościowo zapewne tak, ale przecież nie cyfrówka czyni fotografem –
dodałem.
– Nicy tak – niechętnie przyznał Kajetan.
godzina 14.00
– galeria
Nie
szło nam szukanie niespotykanych samochodów. Dotarliśmy już do galerii, która
jest dość daleko od centrum. Postanowiliśmy cokolwiek zjeść, a potem wrócić do domów.
Już spacerujemy całkiem długo, co akurat bardzo mnie cieszy. Chciałem skorzystać
z ładnego dnia, a nie przesiedzieć go w domu.
Właśnie
kierowaliśmy się do wyjścia gdy natrafiliśmy na Przemka. Kim jest Przemek? Generalnie
poznałem go przez Dominika, to właśnie on wkręcił go do pracy w sklepie z ciuchami.
Tej pracy, która z niejasnych dla mnie powodów całkowicie odmieniła Dominika. Właściwie
gdy nasza przyjaźń zaczęła umierać, ta dwójka coraz bardziej trzymała się razem.
Jednak dość często wychodziliśmy gdzieś w trójkę.
– Adrian! Ale cię dawno nie wdziałem!
– Przemek! Kopa lat, rzeczywiście. Co u ciebie?
– Jakoś leci. Wszystko po staremu. Co u Dominika? – spytał.
– Yy, nie wiem właściwie. Nie mam z nim kontaktu.
– To podobnie jak ja – przerwał mi.
– Ostatnio widziałem go jakoś w lutym. Przypadkiem trafiliśmy na siebie – dokończyłem.
– Wiesz co? Ja mam go już w dupie.
– Podobnie jak ja – zaśmiałem się.
– Jeszcze kiedyś będzie chciał mieć kolegów!
– Pewnie tak – potwierdziłem.
– No nic, ja muszę lecieć! Trzymaj się!
Zdziwiło mnie to spotkanie.
Nie podejrzewałem, że Dominik olał nawet Przemka. Jeszcze kilka miesięcy temu byli
wielkimi przyjaciółmi. Do dziś pamiętam jak Przemek bronił Dominika, gdy mówiłem,
że zmienił się i ma mnie gdzieś. Teraz chyba trochę bardziej rozumie mój punkt widzenia…
Podsumowanie dnia:
Słońce!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz