godzina 12.00 – mieszkanie
Pisanie
„Chłopaka z pociągu” idzie całkiem dobrze. Wprawdzie z kolejnych stron bije
pesymizmem, ale co ja na to poradzę? Tak wychodzi samo z siebie. Gdy człowiek
ma podły nastrój to zawsze całkiem dobrze idzie tworzenie czegokolwiek. Całkiem
sporo bardzo znanych tytułów powstało w czasach problemów osobistych,
psychicznych i zdrowotnych autorów. Może i mi wyjdzie coś udanego. Skoro już
mam zły nastrój, co spróbuje go chociaż wykorzystać w jakiś sposób inny niż
użalanie się.
godzina 14.00
–
Pan Adrian? – usłyszałem kobiecy głos w słuchawce.
– Tak, przy telefonie.
– Składał pan do nas podanie o staż lub praktykę.
Kierownik zdecydował, że możemy przyjąć pana na praktykę.
– Rozumiem.
– Bezpłatną praktykę – szybko dodała rozmówczyni.
– Jakby inaczej – odparłem. – A jaki termin?
– Może pan wybrać. Woli pan czerwiec, czy może
sierpień?
– Sierpień. W czerwcu jeszcze na uczelni mogą różne
rzeczy się przytrafić.
– Już zapisuję. Proszę w takim razie zadzwonić pod
koniec lipca. My nie potrzebujemy żadnych umów z uczelnią, jeśli w pana
interesie jest posiadanie takiego papierka, to proszę go załatwić.
– Dobrze. Dziękuje.
– Do usłyszenia.
– Dowidzenia – pożegnałem się.
Liczyłem,
że przyjmą mnie na staż i prócz doświadczenia też cokolwiek zarobię, ale lepsze
to niż nic. Prawdę mówiąc nie idę na kolejną praktykę mając nadzieję, iż nauczę
się wielu nowych rzeczy. Chcę jedynie poznać ludzi z branży, zrobić pozytywne
wrażenie, a ewentualne zdobyte znajomości może pomogą po skończeniu studiów.
Jedna z reguł tego świata brzmi: „Na układy nie ma rady”.
godzina 18.00 – las
Spaceruję
po lesie z Kajetanem. Mieliśmy iść na piwo i w gruncie rzeczy poszliśmy, tylko
że cały czas myślałem o pubie, a skończyło się na kupieniu piwa w małym
sklepiku i pójścia do lasu.
– Och, pewnie
mówią sobie: „o pedały przyszły na randkę”! – oburzał się Kajetan, gdy z daleka
patrzyło na nas kilka osób.
– I co z tego?
– Jeszcze nas zaczepią!
– E tam, za starzy na to są.
Z jednej strony nie rozumiałem czemu tak bardzo się
przejmuje tym, co myśli sobie trzech pięćdziesięciolatków łażących po lesie. Z
drugiej rozumiem go. Przecież dwóch spacerujących chłopaków musi być parą
gejów, którzy zaraz zaczną sobie obciągać albo ruchać się pomiędzy drzewami.
Okropne stereotypy. Nigdy nie potrafiłem zrozumieć co kogo obchodzi orientacja
obcych ludzi. Nawet jeśli byłaby to randka, to co komu to przeszkadza? Czy w
jakiś sposób dzieje się komuś krzywda?
godzina 19.00
– I zobaczyłeś chłopaka w pociągu i nagle
stwierdziłeś, że no, wiesz? – pytał Kajetan.
– Tak.
– To takie dziwne. I ostatnio napisałeś do niego
esemesa?
– Napisałem.
– Czemu po prostu do niego nie zagadasz?
– On zawsze jedzie z siostrą, albo znajomymi –
odparłem. Chociaż co się stanie jeśli przy najbliższym spotkaniu powiem mu
„Cześć Łukasz”? Skoro ośmieszyłem się przed nim już tyle razy, to mogę zrobić
to po raz kolejny.
godzina 20.40 – w drodze do domu
Trochę
się zagadaliśmy, ale było miło. Kajetan to bardzo miły człowiek. Można być przy
nim szczerym, a on nie ocenia pochopnie. Nie krytykuje. Nawet jeśli wygłasza
swoją opinię, robi to w sposób, który jest sympatyczny.
Wracałem
już do siebie. Starałem się iść jak najszybciej, ponieważ temperatura spadła
poniżej zera. Przechodziłem koło terenu kościoła. Minąłem kobietę, która
spacerowała przy świątyni, lub wyszła ze mszy (nie wiem czy o tej godzinie
odbywają się jeszcze msze). Wyglądała na przygnębioną, ale nie zwróciłem na nią większej uwagi.
– Przepraszam! – usłyszałem i spojrzałem za siebie.
– Słucham?
– Czy pan mieszka blisko? – spytała kobieta.
– Hm, kawałek drogi stąd. Ale o co chodzi?
– Och, po prostu dostanę zasiłek dopiero w piątek,
myślałam, że mogłabym pożyczyć od pana jakiekolwiek pieniądze, ale jeśli pan
nie jest stąd… – odpowiedziała ze łzami w oczach.
– Rozumiem – przerwałem. – Ale chyba mam jakieś drobne – dodałem.
Wyjąłem portfel. Było ciemno, więc na ślepo zacząłem
grzebać w drobniakach. Znalazłem dwa złote zakopane między jednogroszówkami.
– Mam tyle– powiedziałem dając kobiecie
monetę.
– Posiadam tylko kilka groszy, to dla mnie majątek. Mogę
za to kupić pół chleba, ale mogę oddać dopiero w piątek.
– Nie musi pani oddawać – powiedziałem.
– Wie pan, góra z górą się nie zejdzie. Człowiek z
człowiekiem zawsze.
– Proszę je zabrać.
– Przecież to nie wypada.
– Niech pani nigdy mi tego nie oddaje. Może w zamian
pomodli się pani za to, żeby odezwał się do mnie ktoś na kim mi zależy – odpowiedziałem
przypominając sobie, że kobieta wychodziła z kościelnego terenu, więc może była
religijna.
– Wierzy pan w to?
– Nie w tym wypadku, ale co szkodzi spróbować - westchnąłem. W końcu w najbardziej biblijnym sensie, to co czuję do Łukasza skaże mnie na wieczne potępienie, ale mimo wszystko nie potrafię czuć do niego niczego innego.
– Pomodlę się. Mam dzieci, one też pomodlą. Dzięki panu
nie będą aż tak głodne. Naprawdę modlitwa za to jest ważniejsza od pieniędzy? Mogę
oddać w piątek.
– Jest ważniejsza od czegokolwiek innego – odparłem i
odwróciłem się.
– Powodzenia z tą osobą – krzyknęła.
– A pani powodzenia we wszystkim – odparłem odwracając
się i lekko kłaniając.
Ruszyłem
dalej przed siebie. Nie widziałem czy kobieta mówiła prawdę i nie bardzo mnie to
interesowało. Miała łzy w oczach, więc jej wierzyłem. Albo naprawdę potrzebowała
pieniędzy, albo była wyśmienitą aktorką. W obu wypadkach zasługiwała na te dwa złote.
Podsumowanie dnia:
Wiosenno – zimowy las.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz