wtorek, 23 kwietnia 2013

Dzień 77 – 23.04.2013



godzina 12.00 – uczelnia
            Czuję się jak wariat. Siedzimy z Maćkiem na ławce i gadamy totalne głupoty. Dotarliśmy do tego momentu, w którym każdy z nas zaczyna śmiać się jak opętany, jest czerwony na twarzy i nie potrafi wydawać z siebie żadnych zrozumiałych dźwięków. Minęła nas jedna z doktorantek. Także zaczęła się śmiać, gdy próbowaliśmy powiedzieć „dzień dobry”. Ludzie na nas patrzą…

godzina 12.30 – McDonald’s
            Postanowiliśmy szybką ewakuację z wydziału w celu ratowania naszej reputacji. Tak się składa, że mamy zniżki do McDonald’s, więc za piątka z hakiem każdy z nas dostał dużą porcję frytek i kanapkę. Usiedliśmy przy stoliku. Dokładnie w tym momencie zauważyłem siostrę Łukasza siedzącą z koleżanką tuż za Maćkiem. No nie! Czemu ostatnio ciągle na nią trafiam?
            Razem z Maćkiem niewiele zmieniliśmy. Nasza głupkowata rozmowa trwa nadal. Została jednak przeniesiona z uczelni na inne miejsce. Chwała nam za to, że nie śmiejemy się już tak głośno.
– I ona mi mówi, że siostra ją pytała, czy po tylu randkach wypada już pójść z chłopakiem do łóżka – opowiadał Maciek o spotkaniu ze znajomą.
– A ona co jej odpowiedziała?
– Zabroniła jej. Twierdzi, że siedemnaście lat to za mało na utratę dziewictwa.
– Troszczy się o siostrę – podsumowałem.
– Wiesz, chciałem znaleźć jakieś eleganckie wybrnięcie z przedstawionej sytuacji. W końcu chłopak nie będzie czekał wieczność.
– I co wymyśliłeś?
– Żeby zrobili to oralnie. Ona będzie dalej dziewicą, jemu będzie dobrze. Wszyscy szczęśliwi!
– Haha, podsunąłeś swój pomysł? – zapytałem śmiejąc się.
– Nie, no co ty!
– Powinieneś. Zaimponowałbyś swoją bystrością – odparłem.

godzina 16.30 – w drodze do domu
            Jak to miło, że Rafał z mojej grupy jedzie dziś samochodem prawie na moje osiedle. Musi odwiedzić kogoś tam w szpitalu, a ja dzięki temu zdążę coś zjeść przed rodzinną wyprawą do kina. Czasem jednak mam odrobinę szczęścia.

godzina 20.15 – kino
            „Straszny film 5” jest jak najbardziej udany, przynajmniej jeśli ktoś lubi ten rodzaj humoru. Może odrobinę za dużo żartów polegało na tym, że bohater uderzał się w głowę, ale mimo wszystko seans mijał szybko z dużą dawką śmiechu.
– Normalne rodziny nie chodzą na takie filmy – podsumowała mama.
– Nie jesteśmy normalną rodziną.
– Możliwe, za to popłakałam się na jednej scenie.
– Tak, ja też. Dawno nie widziałem tak durnej komedii.
– A jak ci się podoba jazda nowym samochodem? – zmieniła temat.
– Wspaniale, w ogóle nie czuć jazdy! – odpowiedziałem, chociaż jak dla mnie jeździ się dokładnie tak samo jak każdym innym autem. Mama uśmiechnęła się. Chwaląc jej samochód, chwaliło się ją. Przecież sama go znalazła w Internecie, sama negocjowała cenę, a ostatecznie kupiła i nawet wprosiła się na ciasto do sprzedawców…

Podsumowanie dnia: Śmiechowo.

2 komentarze:

  1. Hmm.. Ciekawy sposób na prowadzenie Bloga. Pozdrawiam

    gevoelig

    OdpowiedzUsuń