niedziela, 7 kwietnia 2013

Dzień 61 – 07.04.2013



godzina 01.05 – mieszkanie
            Spędziłem większość wieczoru, a także kawałek nocy z nosem w „Przeminęło z wiatrem”. Kilka chwil temu pochłonąłem ostatnią stronę. Dlaczego ta powieść skończyła się w tak smutny, dołujący i przykry sposób? Czy chociaż jeden wątek nie mógł dawać odrobiny nadziei? Chociaż podłości, jaką Scarlett prezentowała od samego początku czytelnik z biegiem czasu zaczynał ją lubić i skrycie jej kibicować. Tymczasem koniec pogrąża Scarlett.
            Naszły mnie dziwne przemyślenia po skończeniu lektury. Scarlett cały czas kochała się w Ashley’u, który sam do końca nie wiedział co czuje, ale jednak nigdy nie chciał być ze Scarlett. Ona podporządkowała całą swoją rzeczywistość, żeby móc go zdobyć. Właśnie to zniszczyło jej całe życie. Zacząłem się zastanawiać czy moja irracjonalna, całkowicie nielogiczna, platoniczna miłość do Łukasza nie doprowadzi do tego samego? Przerażająca perspektywa. Straszne. Zaczynam czuć lęk.

godzina 11.00
            Uzbrojony w śrubokręt, sprężone powietrze i kilka papierowych ręczników zabrałem się do czyszczenia komputera od środka. Zauważyłem ostatnio niepokojące objawy zbyt dużego zabrudzenia, więc coś trzeba było z tym zrobić. Szybko odkręciłem kilka śrubek i zdjąłem część obudowy. Nie czekając za pomocą sprężonego powietrza wyczyściłem wszystkie elementy. Pokój wypełnił kurz. Zacząłem kaszleć. Otworzyłem okno, co spowodowało znaczy spadek temperatury. Dlaczego dalej jest tak zimno? Okropne zmiany klimatu. I po co ja sprzątałem przed świętami, skoro właśnie zabrudziłem cały pokój kurzem z komputera?

godzina 11.00
            Zabrałem się za czytanie „Scarlett”. Niestety już od początku czytelnik wyczuwa inny styl pisania. Dialogi między postaciami, które występowały w „Przeminęło z wiatrem” są jakieś inne, czasami pozbawione wyrazu. Zobaczę jak będzie dalej. Może książka będzie przynajmniej średnia, bo na dobrą chyba nie będzie szans, jeśli porównam ją z oryginałem.

godzina 19.00
            Zjadłem obiad i na chwilę położyłem się na łóżku. Chciałem zamknąć oczy na kilka minut. Oczywiście przespałem ponad dwie godziny. Planowałem zrobić ten model awarii w elektrowni jądrowej, za który zabieram się od tygodnia, ale moje chęci odeszły. Zrobię później, albo jutro… przecież świat się nie zawali.

Podsumowanie dnia: Nic ciekawego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz