niedziela, 21 kwietnia 2013

Dzień 75 – 21.04.2013



godzina 11.45 – mieszkanie
            Tyle mam do zrobienia w domu, że nie mam czasu na naukę! Przecież odkurzyć trzeba, pozmywać, śmieci wyrzucić. Konieczne wydało się także pójście do sklepu po nowy blok z kartkami w kratkę. Tak, to zdecydowanie sprawa priorytetowa.

godzina 11.55 – sklep
            Oj, czemu nie ma kolejki? Wszyscy z osiedla zrobili już zakupy? Miałem cichą nadzieję, że spędzę tutaj przynajmniej dziesięć minut…

godzina 13.00
            No dobra, koniec szukania wymówek i pretekstów do obijania się! Czas na poważną naukę! Liczę kolejne zadania stukając na kalkulatorze, odczytując tajemnicze parametry z dziwnych tabelek i wykresów i podejrzewam, że studiuję najnudniejszy kierunek świata. Dlaczego to wszystko takie nużące? Kto wymyśla zadania polegające na obliczaniu ile minęło czasu od morderstwa, jeśli zwłoki mają dwadzieścia pięć stopni Celsjusza, temperatura w pomieszczeniu to dwadzieścia pięć stopni, a trupa znaleziono o godzinie siedemnastej?

godzina 14.15
            Ambitnie siedzę nad kolejnymi zadaniami w międzyczasie pisząc z Karoliną, która także właśnie się uczy. Konsultujemy wyniki, próbujemy wyjaśniać wszelkie niewiadome. Niespodziewanie do pokoju weszła mama.
– Idę do sklepu, chcesz coś? – spytała.
– Tak! Kup mi napój energetyczny! Zapomniałem o nim jak byłem w sklepie.
– A po co ci?
– Żeby się w nim wykąpać – odparłem
– Przestań – warknęła mama.
– Głupie pytanie, głupia odpowiedź. A po co kupuje się energy drinki? Żeby je wypić!
– Już daj spokój! Jakiś konkretny chcesz?
– Nie, one wszystkie są takie same.

godzina 17.45
            Miałem przerwę na obiad, a teraz popijając ten paskudny napój dalej poznaje sekrety transportu ciepła i masy. Mam już dość! Wolałbym marnować czas w jakiś inny sposób niż nad notatkami. To okropne, że przez cały dzień nie zrobiłem kompletnie nic ciekawego i raczej już nie zrobię…

godzina 19.30
            Wkraczam w fazę głupawki wywołanej nadmierną ilością napoju energetycznego. Prosiłem mamę, żeby kupiła jakiś mały, a dostałem caluteńki litr. Nie wypiłem wszystkiego ale i tak odczuwam już skutki uboczne jego działania. Między kolejnymi zadaniami skaczę po pokoju w rytm idiotycznych piosenek. Nie wypiję dziś już nawet jednej kropelki!  

Podsumowanie dnia: Monotonia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz