godzina 11.45 – mieszkanie
Tyle
mam do zrobienia w domu, że nie mam czasu na naukę! Przecież odkurzyć trzeba,
pozmywać, śmieci wyrzucić. Konieczne wydało się także pójście do sklepu po nowy
blok z kartkami w kratkę. Tak, to zdecydowanie sprawa priorytetowa.
godzina 11.55 – sklep
Oj,
czemu nie ma kolejki? Wszyscy z osiedla zrobili już zakupy? Miałem cichą
nadzieję, że spędzę tutaj przynajmniej dziesięć minut…
godzina 13.00
No
dobra, koniec szukania wymówek i pretekstów do obijania się! Czas na poważną
naukę! Liczę kolejne zadania stukając na kalkulatorze, odczytując tajemnicze
parametry z dziwnych tabelek i wykresów i podejrzewam, że studiuję
najnudniejszy kierunek świata. Dlaczego to wszystko takie nużące? Kto wymyśla
zadania polegające na obliczaniu ile minęło czasu od morderstwa, jeśli zwłoki
mają dwadzieścia pięć stopni Celsjusza, temperatura w pomieszczeniu to
dwadzieścia pięć stopni, a trupa znaleziono o godzinie siedemnastej?
godzina 14.15
Ambitnie
siedzę nad kolejnymi zadaniami w międzyczasie pisząc z Karoliną, która także
właśnie się uczy. Konsultujemy wyniki, próbujemy wyjaśniać wszelkie niewiadome.
Niespodziewanie do pokoju weszła mama.
– Idę do sklepu, chcesz coś? – spytała.
– Tak! Kup mi napój energetyczny! Zapomniałem o nim jak byłem w sklepie.
– A po co ci?
– Żeby się w nim wykąpać – odparłem
– Przestań – warknęła mama.
– Głupie pytanie, głupia odpowiedź. A po co kupuje się energy drinki? Żeby
je wypić!
– Już daj spokój! Jakiś konkretny chcesz?
– Nie, one wszystkie są takie same.
godzina 17.45
Miałem
przerwę na obiad, a teraz popijając ten paskudny napój dalej poznaje sekrety transportu
ciepła i masy. Mam już dość! Wolałbym marnować czas w jakiś inny sposób niż nad
notatkami. To okropne, że przez cały dzień nie zrobiłem kompletnie nic ciekawego
i raczej już nie zrobię…
godzina 19.30
Wkraczam
w fazę głupawki wywołanej nadmierną ilością napoju energetycznego. Prosiłem mamę,
żeby kupiła jakiś mały, a dostałem caluteńki litr. Nie wypiłem wszystkiego ale i
tak odczuwam już skutki uboczne jego działania. Między kolejnymi zadaniami skaczę
po pokoju w rytm idiotycznych piosenek. Nie wypiję dziś już nawet jednej kropelki!
Podsumowanie dnia:
Monotonia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz