sobota, 20 kwietnia 2013

Dzień 74 – 20.04.2013



godzina 14.00 – mieszkanie
            Siedzę nad notatkami. W gruncie rzeczy to nie wydaje się wyjątkowo trudne. Chociaż ciężko dziś o skupienie. Czasem mam takie dni, gdy czuję totalną pustkę i brak chęci. Zawsze wtedy zastanawiam się czy inni też tak mają. Odnoszę wrażenie jakby wyprało moje wszelkie emocje, uczucia, myśli. Kompletnie nic mi się nie chce i wszystko niemiłosiernie działa na moje nerwy. Prawdopodobnie jutro wszystko będzie dobrze. Taki stan nie trwa zwykle dłużej niż jedną dobę i kompletnie nie wiem czym jest wywoływany. Chociaż podejrzewam, że zmiany pogody mają na to znaczny wpływ.

godzina 18.00
            Do mojego pokoju z subtelnością huraganu wpadła mama, która właśnie wróciła z jakiejś logopedycznej konferencji trwającej od samego rana.
– Adrian, może pójdziemy na „Straszny film 5”? – spytała. – Widziałam na mieście reklamy.
– Pewnie, przecież zawsze na te filmy chodzimy razem – odpowiedziałem. Sam chciałem niedługo wyjść z podobną propozycją. To może wydawać się dziwne. Większość osób jeśli idzie do kina z rodziną, wybiera jakiś ambitny film lub przyjemną komedię. Ja z moją mamą chodzę oglądać produkcje przepełnioną żartami z najniższej półki. Ta tradycja zrodziła się już dawno temu. Nigdy nie miałem znajomych, którzy lubiliby humor tego rodzaju. Tak się składa, że sprawa wygląda podobnie jeśli chodzi o przyjaciół mamy. A zarówno mnie jak i ją śmieszy gdy komuś na głowę spadnie wiadro. Jesteśmy dziwną rodziną.
– Kiedy myślisz, że byłoby dobrze iść do tego kina? – spytała.
– We wtorek. Jest najtaniej, a nie jestem przekonany, że ten film będzie wart jakiejkolwiek ceny – zaśmiałem się.
– Właściwie to chyba masz rację. Jedźmy we wtorek – zgodziła się. – Tylko wieczorem, bo długo pracuję!
– Okej, zarezerwuje bilety.

godzina 19.15
            Kajetan chciał, żebyśmy z Radkiem dołączyli do niego i Alicji na imprezie. Napisałem do Radka co sądzi o tym pomyśle. Byłem z nim umówiony na dzisiaj, więc przecież nie odwołam nagle spotkania i nie pobiegnę do klubu. Z resztą i tak lepiej, że dzisiaj będę grzeczny – jutro bez problemu siądę do dalszej nauki. Przy okazji Radek napisał, że widzimy się o dwudziestej pierwszej. Pewnie nigdzie nie znajdziemy wolnych miejsc. Sobota wieczór to czas, o którym wszędzie spotkać można tłumy ludzi. 



godzina 21.45 - w parku
            Oczywiście nigdzie nie było wolnych stolików, a do centrum jest zbyt daleko. Spotkanie z Radkiem i Markiem przyjęło więc formę spaceru po okolicznym, małym parku.     
– I jak z dziewczyną z klubu? – spytałem Radka.
– Z Anią?
– Nie wiem jak ma na imię. Wiem, że masz jej numer i spotkaliście się jeden raz.
– A to spoko. Bardzo miła jest, sympatyczna, wesoła. Nie mieliśmy problemu z nawiązaniem rozmowy. Mamy gdzieś wyjść w poniedziałek.
– No to super.
– Chciała iść dzisiaj na imprezę, ale przecież nie będę leciał jak tylko sobie wymyśli – odparł. – Właściwie to może i masz rację – przyznałem.
– Nie będę się na nic nastawiał! Człowiek się nastawi, a potem jest smutny i zdołowany.
– Trudno zaprzeczyć – wtrącił Marek, który jest dziś wyjątkowo małomówny.  
– W ogóle idę na speed dating – zmienił temat Radek.
– Co? – zapytałem zdziwiony.
– No jest piętnastu kolesi i piętnaście lasek. Siada się przy jednym stoliku, po pięciu minutach przechodzi dalej…
– Wiem czym jest speed dating. Z resztą też widziałem te reklamy na uczelni. Po prostu się zdziwiłem – przerwałem jego tłumaczenie.
– Namówił mnie Darek. Nie chciałem iść. Potem stwierdziłem, że nie mam nic do stracenia, więc co mi szkodzi.  
Darek to kolega Radka ze studiów. Na pierwszym roku byli w jednej grupie.
– Musisz potem opowiedzieć jak było – dodałem.

Podsumowanie dnia: Brak energii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz