środa, 3 kwietnia 2013

Dzień 57 – 03.04.2013



godzina 10.15 – sklep
            Jest strasznie! Na dworze sypie śniegiem nawet bardziej niż w środku zimy. Co to za wiosna jest, ja się pytam? Kupię tylko pieczywo na dzisiaj i na jutrzejszy poranek i wracam do domu. Mam nadzieję nigdzie potem nie wychodzić. Brrr.

godzina 12.00 – mieszkanie
            Nawet Internet nie potrafi optymistycznie nastroić człowieka. Wszędzie piszą o tym, że kolejny kraj zbroi się i szykuje wojska. Trochę to przerażające, chociaż nie wydaje mi się, żebyśmy byli zagrożeni trzecią wojną światową. A nawet jeśli, to i tak nie mam na to wpływu. Będę się martwił jeśli rzeczywiście dojdzie do poważniejszego konfliktu. Mimo wszystko oby do niego nie doszło. Niby na niszczeniu panującej rzeczywistości i budowaniu jej na nowo można wiele zarobić, ale jednak trzeba jeszcze przeżyć, co nie należy do najprostszych zadań w czasie wojny. Mimo że mój nastrój wciąż jest fatalny i czuje się podle, to jednak wolałbym, żeby perspektywa wojny szybko przeminęła. Chociaż może gdyby gwałtownie zmalała populacja, to Łukasz spojrzałby na mnie przychylnym okiem? Prawie jak w „Earthquake” niewydanej piosence Lady Gagi.

godzina 18.00
            Rozmawiałem przez Internet z Karoliną kiedy powiedziała, żebym włączył sobie wspaniały serial, jakim jest „Szpital”. Jej, jakie to było głupie i durne. Można się popłakać ze śmiechu. Potem obejrzeliśmy jeszcze „Ukrytą prawdę”, która niestety zawiodła i nie była aż tak zabawna. Głównie nudziła. Jestem oburzony!

godzina 19.00
            O nie, jutro zaczynają się zajęcia! Wolne dni stanowczo za szybko mijają, nawet jak są wyjątkowo paskudne.

Podsumowanie dnia: Szału nie ma.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz