godzina 12.30 – uczelnia
Nie sądziłem, że w rektoracie jest tak ładnie i elegancko.
Zupełnie inaczej niż na reszcie uczelni, gdzie człowiek czuje komunę unoszącą się
w powietrzu.
– Proszę napisać podanie o spotkanie – poinformowała
mnie sekretarka.
– Rozumiem. A ile czeka się na odpowiedź?
– Kilka dni, raczej niedługo. Niech pan przyniesie podanie
w poniedziałek.
– Dziękuje – odparłem wychodząc.
Przed
gabinetem czekał na mnie Maciek, który towarzyszył mi w tej wyprawie.
– Zobacz, tutaj jest napisane kiedy rektor ma konsultacje
dla studentów – powiedział wskazując tabliczkę.
– Rzeczywiście, a kazali mi pisać podanie…
– Dziwne.
– Przyjdę z podaniem i spytam o tą tutaj tabliczkę –
postanowiłem.
godzina 14.15
– Hej,
to ty chcesz wydać tą książkę?! – zaczepił mnie jakiś chłopak.
– Tak, to ja! – odpowiedziałem trochę zdziwiony całą
sytuacją.
– O co w tym wszystkim chodzi? Piszesz tą książkę?
– Nie, ona jest już napisana. Zbieram na jej wydanie.
– To trzymam kciuki, powodzenia! – odparł i odszedł.
Kurde,
to miłe, ale ja nie potrzebuje powodzenia. Ja potrzebuje prawdziwego wsparcia, gotówkowego
wsparcia.
godzina 20.00 – mieszkanie
Dalszy
ciąg promowania samego siebie. Strasznie drażni całkowity brak widocznych efektów.
Ech.
Podsumowanie dnia: Sława jest, ale gdzie pieniądze?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz