piątek, 25 października 2013

Dzień 260 – 25.10.2013



godzina 12.30 – uczelnia
            Nie sądziłem, że w rektoracie jest tak ładnie i elegancko. Zupełnie inaczej niż na reszcie uczelni, gdzie człowiek czuje komunę unoszącą się w powietrzu.
– Proszę napisać podanie o spotkanie – poinformowała mnie sekretarka.
– Rozumiem. A ile czeka się na odpowiedź?
– Kilka dni, raczej niedługo. Niech pan przyniesie podanie w poniedziałek.
– Dziękuje – odparłem wychodząc.
            Przed gabinetem czekał na mnie Maciek, który towarzyszył mi w tej wyprawie.
– Zobacz, tutaj jest napisane kiedy rektor ma konsultacje dla studentów – powiedział wskazując tabliczkę.
– Rzeczywiście, a kazali mi pisać podanie…
– Dziwne.
– Przyjdę z podaniem i spytam o tą tutaj tabliczkę – postanowiłem.

godzina 14.15
            – Hej, to ty chcesz wydać tą książkę?! – zaczepił mnie jakiś chłopak.
– Tak, to ja! – odpowiedziałem trochę zdziwiony całą sytuacją.
– O co w tym wszystkim chodzi? Piszesz tą książkę?
– Nie, ona jest już napisana. Zbieram na jej wydanie.
– To trzymam kciuki, powodzenia! – odparł i odszedł.
            Kurde, to miłe, ale ja nie potrzebuje powodzenia. Ja potrzebuje prawdziwego wsparcia, gotówkowego wsparcia.

godzina 20.00 – mieszkanie
            Dalszy ciąg promowania samego siebie. Strasznie drażni całkowity brak widocznych efektów. Ech.

Podsumowanie dnia: Sława jest, ale gdzie pieniądze?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz