godzina 00.45 – na mieście
Nie
do końca wiem co się dzieje, ale wciąż chodzę o własnych siłach, mówię i
potrafię ogarnąć samego siebie. Zwykle przy Maćku nie jest ze mną aż tak
dobrze. Jego brat jest odrobinę spokojniejszy, mniej wygadany i pijący mniejsze
dawki alkoholu, chociaż wciąż są to niezwykle wysokie dawki.
godzina 01.30 – klub
– W
ilu klubach byliśmy dzisiaj?
– Nie wiem! – odkrzyknąłem do Maćka. – Kończy mi się
wolne miejsce na rękach – odparłem pokazując ręce pokryte pieczątkami kolejnych
klubów, w których byliśmy.
– Mi też, ale super! Chodźmy na wódkę!
– Nie wiem czy dam radę.
– Chodź, nie marudź! Dobrze wyglądasz!
– Okej – odparłem zastanawiając się czemu w ogóle
ufam Maćkowi w tej kwestii.
godzina 03.45
–
Gdzie mamy ciuchy? – spytał Maciek.
– Nie wiem. Chyba zostały w szatni w jakimś klubie.
– Którym?
– Skąd mam wiedzieć – westchnąłem.
– A gdzie mój brat?
– Został w poprzednim klubie. Chyba.
– Dobra, znajdzie się. Teraz znajdźmy nasze kurtki!
– Popieram pomysł.
– Chwila, mam coś – odparł Maciek przeszukując
kieszenie. – Numerek z szatni!
– Jest nazwa klubu?
– Jest!
– Idziemy tam! – ucieszyłem się.
– Ale gdzie to?
– Spytamy ludzi o drogę – postanowiłem.
godzina 04.30
Wciąż
nie trafiliśmy, ale jesteśmy podobno całkiem blisko. Pada deszcz. Na szczęście
niezbyt mocno. Przeszliśmy chyba pół miasta, trochę się pogubiliśmy. Cały czas
kierujemy się informacjami od spotkanych ludzi, tyle że oni też nie są trzeźwi,
więc nie do końca potrafią opisać drogę…
godzina 04.40 – klub
Ciuchy
są! Jeszcze tylko brat Maćka i możemy wracać do jego mieszkania.
godzina 17.00 – pociąg
Ten
powrót jest okropny. Jadę już trzecią godzinę, a jeszcze około godzina drogi do
stacji, na której będę wysiadał. Zdążyłem już całkowicie wytrzeźwieć i
przeczekać kaca, ale senność jest okropna. Zanim wróciliśmy do mieszkania było
koło szóstej rano. Spaliśmy tylko trochę, wykąpaliśmy się, zjedliśmy śniadanie
na obiad w McDonalds i weszliśmy do pociągu. Chcę już być w domu!
Podsumowanie
dnia: Party hard.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz