niedziela, 13 października 2013

Dzień 249 – 12.10.2013



godzina 00.45 – na mieście
            Nie do końca wiem co się dzieje, ale wciąż chodzę o własnych siłach, mówię i potrafię ogarnąć samego siebie. Zwykle przy Maćku nie jest ze mną aż tak dobrze. Jego brat jest odrobinę spokojniejszy, mniej wygadany i pijący mniejsze dawki alkoholu, chociaż wciąż są to niezwykle wysokie dawki.  

godzina 01.30 – klub
            – W ilu klubach byliśmy dzisiaj?
– Nie wiem! – odkrzyknąłem do Maćka. – Kończy mi się wolne miejsce na rękach – odparłem pokazując ręce pokryte pieczątkami kolejnych klubów, w których byliśmy.
– Mi też, ale super! Chodźmy na wódkę!
– Nie wiem czy dam radę.
– Chodź, nie marudź! Dobrze wyglądasz!
– Okej – odparłem zastanawiając się czemu w ogóle ufam Maćkowi w tej kwestii.

godzina 03.45
            – Gdzie mamy ciuchy? – spytał Maciek.
– Nie wiem. Chyba zostały w szatni w jakimś klubie.
– Którym?
– Skąd mam wiedzieć – westchnąłem.
– A gdzie mój brat?
– Został w poprzednim klubie. Chyba.
– Dobra, znajdzie się. Teraz znajdźmy nasze kurtki!
– Popieram pomysł.
– Chwila, mam coś – odparł Maciek przeszukując kieszenie. – Numerek z szatni!
– Jest nazwa klubu?
– Jest!
– Idziemy tam! – ucieszyłem się.
– Ale gdzie to?
– Spytamy ludzi o drogę – postanowiłem.

godzina 04.30
            Wciąż nie trafiliśmy, ale jesteśmy podobno całkiem blisko. Pada deszcz. Na szczęście niezbyt mocno. Przeszliśmy chyba pół miasta, trochę się pogubiliśmy. Cały czas kierujemy się informacjami od spotkanych ludzi, tyle że oni też nie są trzeźwi, więc nie do końca potrafią opisać drogę…

godzina 04.40 – klub
            Ciuchy są! Jeszcze tylko brat Maćka i możemy wracać do jego mieszkania.

godzina 17.00 – pociąg
            Ten powrót jest okropny. Jadę już trzecią godzinę, a jeszcze około godzina drogi do stacji, na której będę wysiadał. Zdążyłem już całkowicie wytrzeźwieć i przeczekać kaca, ale senność jest okropna. Zanim wróciliśmy do mieszkania było koło szóstej rano. Spaliśmy tylko trochę, wykąpaliśmy się, zjedliśmy śniadanie na obiad w McDonalds i weszliśmy do pociągu. Chcę już być w domu!

Podsumowanie dnia: Party hard.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz