niedziela, 6 października 2013

Dzień 243 – 06.10.2013



godzina 12.00 – mieszkanie
            Przed chwilą dostałem obiecane rysunki. Byłem sceptycznie nastawiony po wszystkich zapewnieniach, że nie wychodzą tak jak powinny, że w ogóle nie wychodzą. Rysunki otrzymałem w mailu, który znowu sugerował, że nie są to udane dzieła. Co jednak miałem zrobić? Zapisałem obrazy na komputerze i otworzyłem. Dosłownie mnie zamurowało. Wpatrywałem się w monitor jak zahipnotyzowany. Jak dla mnie są świetne. Wyglądają całkowicie profesjonalnie. Odrobinę baśniowo, odrobinę mrocznie, chce się na nie patrzeć. Zdecydowanie przyciągają uwagę w pozytywny sposób. Chyba moja znajoma ma zbyt niskie mniemanie o swoim talencie i musi być mniej krytyczna wobec siebie.
            Świetne uczucie patrzeć na tak udane rysunki, które zainspirowane są czymś, co się samemu napisało. Nigdy nie przypuszczałem, że daje to aż tyle radości.

godzina 13.00
            Czas przestać napawać się tymi obrazami i zająć uczelnianym projektem. Muszę poszukać jakiś informacji. W środę musimy zaprezentować prowadzącemu jakieś pierdoły.

godzina 17.00 – centrum handlowe
            – Czemu mnie tu zaciągnąłeś? – pytała mama.
– Bo musisz mi powiedzieć, czy ten sweter jest okej. Nie potrafię się zdecydować.
– Spytaj Karoliny albo Natalii albo nie wiem…
– Karolina dopiero co była na zakupach, więc nie będzie jej się chciało. Natalia jak wejdzie do sklepu to nie wyjdzie przed końcem dnia, a ty i tak jedziesz do babci, to możesz chwilę spędzić w sklepie – wyjaśniłem.
– Och, no dobra – westchnęła.

godzina 17.30 – przystanek
            Ostatecznie kupiłem sweter. Mama pojechała odwiedzić babcie, a ja jadę do parku na krótkie spotkanie z Karoliną. Muszę powiedzieć jej o rysunkach!

Podsumowanie dnia: Euforia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz