godzina 12.00 – mieszkanie
Przed
chwilą dostałem obiecane rysunki. Byłem sceptycznie nastawiony po wszystkich
zapewnieniach, że nie wychodzą tak jak powinny, że w ogóle nie wychodzą.
Rysunki otrzymałem w mailu, który znowu sugerował, że nie są to udane dzieła.
Co jednak miałem zrobić? Zapisałem obrazy na komputerze i otworzyłem. Dosłownie
mnie zamurowało. Wpatrywałem się w monitor jak zahipnotyzowany. Jak dla mnie są
świetne. Wyglądają całkowicie profesjonalnie. Odrobinę baśniowo, odrobinę
mrocznie, chce się na nie patrzeć. Zdecydowanie przyciągają uwagę w pozytywny sposób.
Chyba moja znajoma ma zbyt niskie mniemanie o swoim talencie i musi być mniej krytyczna
wobec siebie.
Świetne
uczucie patrzeć na tak udane rysunki, które zainspirowane są czymś, co się samemu
napisało. Nigdy nie przypuszczałem, że daje to aż tyle radości.
godzina 13.00
Czas
przestać napawać się tymi obrazami i zająć uczelnianym projektem. Muszę poszukać
jakiś informacji. W środę musimy zaprezentować prowadzącemu jakieś pierdoły.
godzina 17.00 – centrum handlowe
– Czemu
mnie tu zaciągnąłeś? – pytała mama.
– Bo musisz mi powiedzieć, czy ten sweter jest okej.
Nie potrafię się zdecydować.
– Spytaj Karoliny albo Natalii albo nie wiem…
– Karolina dopiero co była na zakupach, więc nie będzie
jej się chciało. Natalia jak wejdzie do sklepu to nie wyjdzie przed końcem dnia,
a ty i tak jedziesz do babci, to możesz chwilę spędzić w sklepie – wyjaśniłem.
– Och, no dobra – westchnęła.
godzina 17.30 – przystanek
Ostatecznie
kupiłem sweter. Mama pojechała odwiedzić babcie, a ja jadę do parku na krótkie spotkanie
z Karoliną. Muszę powiedzieć jej o rysunkach!
Podsumowanie dnia: Euforia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz