poniedziałek, 14 października 2013

Dzień 251 – 14.10.2013



godzina 07.30 – mieszkanie
            Nie, nie wstaję! Pierwszy wykład może sobie przeminąć bez mojej obecności! Idę spać dalej!

godzina 10.30 – autobus
            Zaspałbym! Dobrze, że Karolina napisała esemesa. Odrobinę biegając zdążyłem się z wszystkim wyrobić, oby autobus był równie żwawy i zdążył dowieść mnie na czas na dworzec!

godzina 10.55 – dworzec
– Jest opóźniony około dwudziestu minut! – usłyszałem z głośnika wchodząc na dworzec. Spojrzałem na tablicę z odjazdami i tak, to mój pociąg był opóźniony. Kurwa. Zakładając, że gdyby pojechał punktualnie, to i tak byłbym spóźniony na zajęcia około dziesięciu minut, to przy dodatkowych trzydziestu minutach w plecy, nie mam w ogóle po co tam jechać.

godzina 11.30 – u babci
            Skoro już  dotarłem do centrum i nie miałem co robić, postanowiłem iść do babci. Napiję się kawy, zrobię jakieś zakupy jeśli będzie chciała i nie spędzę dnia w domu.
– Zajęć nie ma, prowadzący nie przyszedł – odczytałem esemesa od Karoliny.
Jednak mam dzisiaj szczęście!

godzina 13.45 – sklep z butami
            W końcu kupię te buty, o których od dawna myślę. Jak zwykle znalezienie mojego rozmiaru jest prawie niewykonalne, ale trafiło się kilka modeli. Są dokładnie takie jak chce: ze skóry, czarne, sięgające za kostkę. No i nie są aż tak drogie, kosztują równe dwieście. Cóż, to nie jakaś kosmiczna cena…

Podsumowanie dnia: Tak chciał wszechświat!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz