godzina 15.00 – uczelnia
Koniec
zajęć i natychmiastowy początek weekendu. Razem z Maćkiem jedziemy do jego
brata, który zaprosił nas na imprezę. Wynajmuje mieszkanie razem z innymi
studentami, którzy akurat pojechali do domów, więc nawet będziemy mieli miejsce
do spania. Najgorsza będzie podróż, która zajmie nam sporo czasu.
godzina 15.30 – galeria
Jeszcze
trzydzieści minut do pociągu. Postanowiliśmy coś zjeść.
– To idziemy do Maca czy na kebaba? – pytał Maciek.
– Nie wiem. Może kebab, chyba bardziej się tym
najemy.
– Mam przy sobie tonę jedzenia. Mama dała mi pół
lodówki. Nie będziemy głodować.
– No dobra, to może być Mac – zgodziłem się.
– Okej, to idziemy na kebaba, a jutro na odwrót.
– Zgoda.
godzina 17.30 – pociąg
Jedziemy
i jedziemy. Na szczęście mamy miejsce siedzące. Z każdą kolejną stacją jest tu
coraz więcej ludzi, niedługo będą musieli stać w przejściach między
siedzeniami. Obawiam się tego co mnie czeka. Maciek potrafi wypić zbyt dużo
alkoholu, a ja będę namawiany do picia razem z nim. Zawsze źle kończę gdy
siadam z Maćkiem do kieliszka. A co będzie, gdy usiądę przy stole z Maćkiem i
jego bratem? Jeszcze go nie poznałem, ale na zdjęciach jest podobny do Maćka, a
to nie wróży nic dobrego. Muszę się pilnować, żeby nie skończyć bardzo źle tej
nocy.
godzina 21.00 – mieszkanie brata Maćka
Dotarliśmy
na miejsce i od razu zaczęła się impreza. Maciek postanowił udawać barmana,
jednak jego drinki wyglądają tak: trzy czwarte rumu, jedna czwarta coli. Strasznie
mocne. Sprawdziłem w między czasie czy moje konto zostało zweryfikowane. Ciągle
nic. Przez to durne czekanie nie mogę ruszyć ze wszystkim. Jak tak dalej
pójdzie to nigdy nie zacznę kolejnej próby wydania książki! Już nie będę
dzisiaj zawracał sobie tym głowy. Zajmę się drinkami i późniejszym wyjściem do
klubu. O ile w ogóle będę potrafił chodzić.
Podsumowanie
dnia: Złe przeczucia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz