wtorek, 24 września 2013

Dzień 231 – 24.09.2013



godzina 15.00 – centrum
            Jeśli dobrze zrozumiałem dzisiejszą rozmowę z kierownikiem, to może się zdarzyć, że będę musiał w pewnym czasie zrobić trzeci kierunek studiów. Tylko po to, by móc ciszyć się większymi uprawnieniami. Trochę przeraża mnie wizja kolejnych studiów, nie boję się, że nie dam sobie rady, ale po prostu nie wiem jak będzie z moją motywacją. Póki co nie będę o tym myśleć. To i tak nie nastąpi w ciągu najbliższego roku, ani pewnie nawet dwóch lat.

godzina 17.00 – mieszkanie
            Położyłem się spać. Jestem strasznie zmęczony. Nagle poczułem zapach spalenizny. Myślałem, że to tylko sen, albo jakieś majaki, ale zapach stawał się coraz silniejszy. Wstałem i otworzyłem drzwi do przedpokoju. Naparła na mnie chmura czarnego, gęstego dymu. Zacząłem się dusić i kaszleć. Podbiegłem do okna. Otworzyłem je najszerzej jak się da i wziąłem kilka wdechów świeżego powietrza.
            Wybiegłem z pokoju i zobaczyłem Wojtka, który dotarł już do kuchni interweniując u źródła dymu. Kurwa! Włączył obiad, poszedł usiąść na kanapę i zasnął. Kurwa mać! Siedzi do piątej rano gapiąc się w pierdolony telewizor, a potem śpi cały jebany dzień!
godzina 17.15
            Właśnie z pracy wróciła mama. Otworzyła drzwi do mieszkania i od razu uderzył ją wciąż unoszący się dym. Było go tyle, że praktycznie nic innego nie dało się dostrzec.
– Co tu się dzieje?! – krzyknęła. – Kto zostawił ten garnek na piecu!
– Nie ja, ja spałem! – warknąłem.
– Kurwa mać! Chcesz nas zabić?! – wrzasnęła mama patrząc na Wojtka.

godzina 17.20 – samochód  
            Mama i ja wyszliśmy po otworzeniu wszystkich okien. Jedziemy zjeść coś na miasto. Wojtek udając wielką skruchę postanowił zostać. Wolę nie myśleć, że gdybym ani ja, ani on się nie obudził, to mogłoby nas już tutaj nie być…

godzina 18.30 – mieszkanie
            Po obiedzie w pobliskiej knajpce postanowiłem zrobić sobie spacer. Bolała mnie głowa i trochę przeszło po dotlenieniu. W mieszkaniu panuje teraz okropny smród spalenizny. Gdy wróciłem do domu od razu pobiegłem do toalety i zwymiotowałem.

godzina 20.00
            Właśnie dowiedziałem się od Karoliny, że do trzydziestego września musimy mieć wszystkie wpisy, żeby uniknąć warunków i dziekanek. Kurwa, jeszcze te dwa pieprzone sprawka. Mam dość tego dnia!

Podsumowanie dnia: Raz w życiu słaby sen jest zaletą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz