godzina 12.30 – mieszkanie
–
Jedziesz dziś do tej galerii? – spytałem mamy.
– Chyba pojadę, sama nie wiem. Póki co jestem
załamana.
– Czym?
– No tym ciśnieniem! Przecież je wczoraj zmierzyłam
i jest dużo za wysokie – lamentowała.
– Dostaniesz jakieś leki i będzie okej –
pocieszałem.
– Och, ale co jeśli nie będę mogła palić
papierosów?!
– Yy, to będziesz zdrowsza. Fajnie, że najbardziej
martwi cię ewentualna wstrzemięźliwość tytoniowa – westchnąłem. – Wracając do
galerii, jak będziesz jechać to się zabiorę z tobą, bo jestem umówiony z
Karoliną.
godzina 16.30 – galeria
Dotarliśmy
do centrum handlowego w centrum miasta. Mama praktycznie od razu zaginęła
gdzieś miedzy sklepami. Powiedziałem jej, że ja
idę do wyjścia, a potem jadę do parku, ale nie wiem czy mnie usłyszała –
jej umysł pracował już w trybie „szukaj promocji”.
godzina 17.00 – park
Rozważałem
powrót do domu, ale ostatecznie nie odwołam spotkania. Jakoś dziwnie się czuje,
jednak nie chcę spędzić całego dnia w czterech ścianach. Pogoda jest
dziś nawet ładna – nie pada i nie wieje bardzo mocno. Niedługo będzie cały czas
zimno i brzydko, to trzeba jeszcze odwiedzić park zanim nie będzie tu po co
jechać.
– Strasznie nie chce mi się na uczelnie wracać. Pół
biedy z tymi zajęciami, ale pisanie pracy magisterskiej będzie straszne –
marudziłem.
– A nawet mi nie mów. I ten piątek! Najgorsze dali
na piątek, żebyśmy mieli zepsuty humor na weekend! – odparła Karolina.
– Ech, dobrze, że został tylko rok.
– I dobrze, że zleci zanim zauważymy.
– Racja – przyznałem. – Zmiana tematu, nie mówmy o
takich okropieństwach!
Podsumowanie
dnia: Jesienna aura.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz