godzina 11.30 – mieszkanie
Rodzina
ma to do siebie, że potrafi wkurwić zawsze i wszędzie, w dni powszednie i w
święta, w zdrowiu i w chorobie. Dzisiaj mam jechać pomóc babci w sprzątaniu
mieszkania (co jest całkowicie
bezsensowne, skoro dalej trwa tam remont). Problem jest taki, że ona opiekuje
się Zuzią i mogę do niej pojechać dopiero gdy wróci do domu. Gdy mój kuzyn
będzie ją odwoził to wpadną po mnie, bo oczywiście on nie może wejść na chwilę
do babci i posprzątać. Nie wiem nawet o której godzinie przyjadą, ja przecież
nie mam co robić i mogę czekać na ich łaskawe zjawienie się.
godzina 15.00 – autobus
Wracam
od babci. Zgodnie z tradycją panującą w naszej rodzinie od jakiegoś czasu –
pokłóciliśmy się odrobinę. Coś mamy wyjątkowo nerwową atmosferę.
godzina 19.00 – u Anety
Mama
pojechała w odwiedziny do Anety, więc zabrałem się razem z nią. Jestem ciekaw
czy Kaja narysowała te obiecane rysunki.
– I jak? – spytałem.
– Och, mam kilka szkiców, ale to jeszcze nic
wielkiego.
– Pokaż! – ucieszyłem się.
– Nie, jeszcze nie! Są niedokończone, nie będę ich
pokazywać. Muszę zrobić coś lepszego.
– Jak uważasz – westchnąłem.
– A ile mam jeszcze czasu?
– Sam już nie wiem kiedy to zaczniemy. Za tydzień
będą powstawać filmiki, więc myślę, że jeszcze masz około tygodnia.
– Postaram się coś zrobić. Myślę, że w tydzień dam
radę nawet kilka narysować.
– Zobaczymy – odparłem.
Generalnie straciłem już nadzieję, że te rysunki
powstaną, ale może Kaja mnie miło zaskoczy. Nie znam nikogo innego zajmującego sie
rysunkiem, a skoro jej studia mają przygotowywać do pracy w wydawnictwach, to podejrzewałem,
że będzie mogła pomóc. Niestety zaczynam mieć wrażenie, że narysowanie czegoś na
podstawie tekstu nie idzie jej najlepiej. Cóż, najwyżej nie będę miał ładnych ozdobników.
Nie są niczym niezbędnym, ale po prostu mile widzianym.
Podsumowanie dnia:
Jejku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz