poniedziałek, 23 września 2013

Dzień 230 – 23.09.2013



godzina 07.00 – autobus
            Dlaczego przyjechał taki krótki i rozwalony autobus? Nawet nie wiem jak się mam tam wepchać, coś strasznego.

godzina 07.15
            Chyba popełniłem w weekend jakiś straszny grzech, bo stoi obok mnie paskudny menel. Nie dam rady, zrzygam się! Dlaczego menele nie są wyrzucane z autobusów? Przecież wiadomo, że nie mają biletów. Całą kasę wydają na jabole. Ja jakoś nie mogę za darmo jechać, a on sobie jedzie i nic.

godzina 08.40 – biuro
            – Cześć Adrian – podał rękę kolega z pracy.
– Hej – odparłem. – Stał obok mnie menel! Straszne to było! – żaliłem się.
– I nic nie mówisz?! Podajesz mi rękę po czymś takim! Teraz będę musiał trzymać ją trzy dni w spirytusie, albo coś takiego.
– Przykro mi – zaśmiałem się.
– Właśnie widzę!
godzina 14.00
            Patrzę za okno i tak myślę, czemu mówimy „polska złota jesień”? Czemu nie „szara”? Nie widzę nic złotego w zasięgu wzroku. Jedynie zachmurzone niebo i deszcz. To powiedzonko jest jakimś straszliwym kłamstwem. Tak samo nie rozumiem co malowniczego jest w przedwiośniu? Co takiego zobaczył w nim Żeromski, że napisał o tym całą książkę? Przedwiośnie to przecież błoto i psie odchody wychodzące spod śniegu, nic co jest warte jakiejkolwiek uwagi!

godzina 16.30 – mieszkanie
            Muszę zrobić cokolwiek ze sprawozdań. Maciek nie pali się do roboty, jak zrobię chociaż trochę i mu wyślę, żeby dokończył to może zmobilizuję go do działania. Oby nie skończyło się tak, że sam będę to robił, bo on będzie miał wszystko gdzieś. Muszę nauczyć się mieć wyjebane…

Podsumowanie dnia: Zimno i szaro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz