godzina 11.30 – mieszkanie
No nie! To naprawdę jakiś wyjątkowo pechowy tydzień i
cieszy mnie, że dobiega już końca. Kolejne spotkanie właśnie zostało odwołane, a
właściwie przesunięte na poniedziałek. Nie wiem czy w poniedziałek na nie dotrę,
ale zobaczymy. Chyba pierwszy raz w życiu cieszę się, że jest już koniec weekendu.
Nienawidzę takich dni!
godzina 13.00
Sam
nie wiem który raz czytam pierwszy rozdział mojej książki, ale dalej mam wrażenie,
że nie brzmię dobrze. Chociaż zawsze jestem krytyczny w stosunku do siebie, więc
może nie jest wcale tak źle jak sądzę? Och, już niedługo się okaże.
godzina 16.00
Z jednej
strony chciałbym zrobić coś ważnego (takiego jak ruszenie czegokolwiek z pracy magisterskiej,
czy też zrobienie zaległych sprawozdań, które do końca września muszę oddać), z
drugiej kompletnie nie potrafię się zmobilizować. Efekt końcowy jest taki, że właściwie
nie robię nic, a czas ucieka między palcami. To zdecydowanie wbrew moim własnym
zasadom. Chociaż chyba każdemu z nas czasem brakuje motywacji i po prostu spędzamy
czas na błogim lenistwie?
godzina 17.00
Ambicja
skończyła się na zamówieniu jednej naukowej książki w bibliotece, którą kazał przejrzeć
promotor. Jutro po nią pójdę. Tymczasem czytam „Wielkie nadzieje”. Jak długo można
męczyć jedną powieść?
Podsumowanie dnia: Okropna nuda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz