godzina 16.00 – mieszkanie
Nawet
nie wiem kiedy minął kolejny dzień. Podpisując się dzisiaj na biurowej liście obecności
poczułem trochę smutku, że zostały jeszcze tylko dwa tygodnie praktyk. W październiku
trzeba wracać na studia, a szczerze mówiąc ani trochę mnie tam nie ciągnie. Nie
tęsknie za uczelnią, nie tęsknie za swoją grupą. Mam kontakt z ludźmi, których lubię,
a reszta grupy nie jest potrzebna do szczęścia. Atmosfera w biurze jest na tyle
miła i sympatyczna, że całkiem chętnie tam chodzę. Gdyby nie częste narażanie mnie
na stresujące sytuacje byłoby wspaniale…
Z drugiej
strony życie studenckie jest ciekawsze. Na uczelni więcej się dzieje, jest dużo
śmiesznych sytuacji i wygłupów (bez obawy, że szef będzie krzywo patrzył), a dni
są bardziej urozmaicone i nie zawsze trwają tak długo jak czas pracy!
godzina 18.00 – u babci
Babcia
zarządziła dzisiaj kolejny etap remontu przedpokoju – rozkręcenie i wyniesienie
na śmietnik starych mebli. Uważam czwartek za wyjątkowo zły dzień na takie zabawy,
ale ona jest nieugięta. Do roboty zostałem zagoniony ja, Wojtek i mój kuzyn. Emeryci
zachowują się tak, jakby wszyscy mieli cały czas wolne. Już chyba wolałbym męczyć
się z tymi przeklętymi szafami, półkami i szufladami w sobotnie przedpołudnie.
godzina 19.30
Poszło
szybciej niż myślałem, skończone! Mam dość tego dnia!
godzina 19.45 – biblioteka
Przy
okazji poszedłem oddać książki do biblioteki. Zarówno „Wielkie nadzieje” jak i „Pajęczyna
Szarloty” (którą przeczytałem w czasie autobusowych podróży przez ostatnie dwa dni)
wróciły na swoje miejsce. O tej godzinie nie było w bibliotece praktyczni nikogo,
tak więc otwarto aż cztery okienka w wypożyczalni. Mam wrażenie, że ilość otwartych
okienek jest odwrotnie proporcjonalna do liczby odwiedzających bibliotekę.
godzina 20.30 – mieszkanie
W końcu
dom! Teraz mogę w spokoju dogorywać, albo chociaż zebrać siły przed kolejnym dniem.
Jutro jest piątek trzynastego. To nie wróży niczego dobrego.
Podsumowania dnia: Za dużo wszystkiego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz