poniedziałek, 1 lipca 2013

Dzień 146 – 01.07.2013



godzina 11.30 – mieszkanie
            – Ty gdzieś idziesz? – spytała mama patrząc na moje ubranie.
– Tak, jadę do centrum. Potrzebuje sprężonego powietrza, żeby wyczyścić komputer.
– Ja zaraz idę do pracy, kończę o trzeciej.
– Okej – odparłem wychodząc. 

godzina 11.35 – osiedle
            Nowy miesiąc oznacza, że trzeba kupić nowy bilet miesięczny. Niby zaczynają się wakacje, ale i tak będę jeździł do miasta na tyle często, że bilety jednorazowe nie będą się opłacać. Poszedłem więc do jedynego kiosku na osiedlu.
– Te bilety się już skończyły – usłyszałem.
– Uch, to dziękuje – mruknąłem.
Dlaczego bilety się już skończyły? Jest pierwszy dzień nowego miesiąca i jeszcze nawet nie ma południa, a do tego od dziś trwają wakacje! Kto wykupił te bilety?! Muszę w takim razie pójść na pocztę i tam dokonać zakupu. Jest ładna pogoda, więc taki spacer nie będzie mi zbytnio przeszkadzał.

godzina 12.30 – centrum
            Poszedłem do sklepu komputerowego, w którym zawsze kupuje sprężone powietrze.
– Przykro mi, skończyło się – powiedziała sprzedawczyni.
– Naprawdę? – spytałem.
– Niestety, proszę próbować, niedługo na pewno będzie!
– W takim razie dziękuje – odparłem wychodząc.
Co mi po jej „niedługo” ja chce dzisiaj wyczyścić komputer, a zaraz potem zrobić porządek w pokoju. Sprzątanie pokoju, a potem komputera nie ma sensu – kurz który wyleci z zakamarków procesora, kary graficznej i całej reszty, osiądzie na meblach, przez co na nowo będzie brudno! Znajdę inny sklep!

godzina 14.00 – galeria
            Masakra! Przeszedłem całe miasto, nigdzie nie było sprężonego powietrza! W końcu dotarłem do galerii i kupiłem w sklepie z wszystkimi możliwymi sprzętami, płytami, grami komputerowymi i innymi głupotami. Jedyną zaletą jest fakt, iż była promocja na sprężone powietrze…

godzina 14.15
            – Mamo, jesteś jeszcze w pracy?
– Tak, a co?
– Zabiorę się z tobą do domu.
– Co ty jeszcze robisz na mieście? Miałeś kupić tylko powietrze do komputera…
– Nie drażnij mnie! – podniosłem ton. – Nigdzie nie mieli pieprzonego sprężonego powietrza!
– Adrian! Słownictwo!
– Przestań! Łaziłem pół dnia po całym mieście i będę sobie przeklinał!
– No dobra, to przyjdź pod moją pracę, w razie czego będę czekała w aucie.

godzina 17.45 – mieszkanie
            Nici z czyszczenia pokoju. Ledwo zdążyłem wyczyścić komputer. Całkiem zapomniałem, że dzisiaj przychodzą zmienić umowę z telewizji, telefonu i Internetu. Będą wymieniać modem, a także instalować dekoder do telewizora w moim pokoju, którego właściwie nie potrzebuje, bo nie oglądam telewizji.

godzina 18.30
            Liczyłem na sprawną i szybką wymianę modemu i całej reszty. Niestety oczywiście są problemy ze wszystkim. Zaczynając na kablu, a kończąc na jakiś dziwnych, niejasnych dla mnie ustawieniach. Mam dzisiaj wyjątkowo pechowy dzień…

 godzina 19.00
            W końcu wszystko skończone! Cały dzień przeleciał praktycznie na niczym, a dokładnie na niczym mądrym, praktycznym ani twórczym. To przykre. Może chociaż napisze kilka linijek „Chłopaka z pociągu”, chociaż z moim dzisiejszym szczęściem, nie stworzę nic dobrego.

Podsumowanie dnia: Czas przeleciał przez palce.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz